Artwork

Treść dostarczona przez Ewa Popielarz. Cała zawartość podcastów, w tym odcinki, grafika i opisy podcastów, jest przesyłana i udostępniana bezpośrednio przez Ewa Popielarz lub jego partnera na platformie podcastów. Jeśli uważasz, że ktoś wykorzystuje Twoje dzieło chronione prawem autorskim bez Twojej zgody, możesz postępować zgodnie z procedurą opisaną tutaj https://pl.player.fm/legal.
Player FM - aplikacja do podcastów
Przejdź do trybu offline z Player FM !

PDSK#029 Od teorii do praktyki. O pierwszej współpracy z autorem opowiadają kursantki Akademii korekty tekstu (część 2) (podcast)

47:46
 
Udostępnij
 

Manage episode 340761474 series 2760076
Treść dostarczona przez Ewa Popielarz. Cała zawartość podcastów, w tym odcinki, grafika i opisy podcastów, jest przesyłana i udostępniana bezpośrednio przez Ewa Popielarz lub jego partnera na platformie podcastów. Jeśli uważasz, że ktoś wykorzystuje Twoje dzieło chronione prawem autorskim bez Twojej zgody, możesz postępować zgodnie z procedurą opisaną tutaj https://pl.player.fm/legal.

W poprzednim odcinku podcastu kursantki IV edycji Akademii korekty tekstu opowiedziały o tym, jakie obawy i jakie nadzieje towarzyszyły im przed udziałem w akcji parowania korektorów z twórcami, będącej zwieńczeniem kursu przygotowującego do zawodu korektora. Dzisiaj Monika, Lidia, Karolina, Kamila, Dagmara, Ania i Ola zdadzą Wam relację z przebiegu akcji i z tego, czego się dzięki niej nauczyły. Pierwsza współpraca z autorem zostaje w pamięci na długo. Jeśli ten moment jest jeszcze przed Wami – posłuchajcie, jakie rady mają dla Was absolwentki Akademii.

Subskrybuj: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | Inne

Montaż: Kamil Dudziński

Transkrypcja: Katarzyna Bień

Goście odcinka

Anna Gogacz

Monika Fabiszak

Aleksandra Kornacka

Dagmara Michalak

Lidia Palusińska

Kamila Pierzchała

Karolina Przybył

Plan odcinka

  1. Czy zajmowałaś się korektą jeszcze przed Akademią?
  2. Czego Cię nauczyła współpraca z autorem?
  3. Co powiedziałabyś korektorom, którzy są na początku swojej drogi?

Transkrypcja podcastu #029 Od teorii do praktyki. O pierwszej współpracy z autorem opowiadają kursantki Akademii korekty tekstu (część 2)

Jak przebiegała współpraca z autorem/autorką?

Ewa Popielarz: „Jak przebiegała współpraca z autorem/autorką?” – przy tym pytaniu dziewczyny tak się rozgadały, że pozostaje mi zamilknąć i oddać im głos. Zaczniemy od Kamili.

Kamila Pierzchała: I to będzie pytanie, na które na pewno się rozgadam, bo wzięłam udział [w akcji] zarówno jako korektorka, jak i twórca, dzięki czemu spojrzałam na akcję z dwóch różnych perspektyw. Już jako twórca znałam ją z poprzedniej edycji, a teraz [miałam ją poznać] jako korektor, czyli w z perspektywy zawodu, którego się uczyłam przez trzy miesiące profesjonalnie.

Jeżeli chodzi o stronę korektorską, to w ramach akcji otrzymałam do poprawki pierwsze rozdziały książki młodej pisarki, Natalki. Naprawdę świetnie nam się pracowało, ponieważ od razu zobaczyłyśmy, że nadajemy na podobnych falach. Połączyła nas też wspólna pasja pisarska – obie jesteśmy początkującymi osobami, które chcą wydać książkę, więc oprócz tego, że faktycznie naniosłam poprawki na to, co stworzyła już Natalka, to dużo rozmawiałyśmy o wydawniczym świecie, o tym, jak to wygląda. Ja podzieliłam się z nią też swoimi doświadczeniami w prowadzeniu bookstagrama, na którym mam kontakt z autorami jako recenzentka książek. Nawet wysłałam jej swój tekst, żeby ona też zobaczyła mnie od strony pisarskiej, powiedziała, co sądzi o mojej książce i – to zabawne – też wyłapała kilka błędów, których ja nie spostrzegłam wcześniej. Ani ja, ani moja siostra, ani osoba, która pomagała nam w korekcie – to też była osoba z AKT. Dostrzegłam więc jej stronę korektorską i naprawdę świetnie nam się pracowało i do teraz wymieniamy się fragmentami swoich książek, wspierając się w tych trudnych początkach, bo nie ukrywajmy, że teraz świat wydawniczy jest tak duży, że ciężko na nim zaistnieć.

Ja sama już staram się od jakiegoś czasu wydać swoją książkę i otrzymałam kilka odmów, chociaż mam nadzieję, że teraz dzięki korekcie – tutaj serdeczne uściski dla Kasi i Iwony, które już ostatecznie pomagają nam teraz, mnie i mojej siostrze – w końcu uda się wydać nasze najnowsze dwie książki. Także, dziewczyny, ściskam Was mocno i mam nadzieję, że niedługo będziemy świętować nasz wspólny sukces!

EP: Też mam taką nadzieję i mocno trzymam za to kciuki! Kamila wspomniała o bardzo ważnej rzeczy – zwróciliście na to uwagę? Powiedziała, że w książce, która już była po korekcie, ktoś inny jeszcze znalazł błąd. I to był błąd, którego ona sama nie widziała. Jest to dla nas podwójna lekcja.

Po pierwsze – tak jak nie można być filozofem we własnym kraju, tak samo nie można być korektorem własnych tekstów. Pewnych swoich manier czy błędów po prostu nie widzimy. Jeśli sami napiszemy jakieś zdanie, to trudno nam sobie wyobrazić, że mogłoby brzmieć inaczej. Korekta autorska ma sens dopiero po czasie, kiedy tekst swoje odleży i już zapomnimy, jak brzmiał. Ale tak czy inaczej – spojrzenie człowieka z zewnątrz zawsze jest cenne.

Po drugie – korektor to nie cudotwórca. Korektor ma sprawić, żeby tekst był lepszy, nie żeby był perfekcyjny. Jesteśmy tylko ludźmi i zawsze coś nam może umknąć. Do tego zawsze coś można napisać jeszcze inaczej, jeszcze lepiej. Jeśli piszecie swoje teksty, to wiecie, że jak sami sobie nie powiemy „dość!”, to poprawki można by nanosić w nieskończoność. Oczywiście są też ewidentne błędy i takie korektor powinien wyłapać – a zrobi to lepiej, jeśli ma wiedzę i doświadczenie. To zawód, w którym z roku na rok jesteśmy coraz lepsi. Na początku może to być frustrujące, ale ci, którzy przetrwają te trudne pierwsze miesiące nauki, będą sowicie wynagrodzeni. Bo po czasie zobaczą, jak ogromne zrobili postępy.

A przy tym będą mieli okazję przeczytać wiele tekstów, po które często sami by sięgnęli dla czystej przyjemności lektury. Na taką powieść trafiła w ramach akcji parowania z twórcami Monika.

Monika Fabiszak: Mnie się trafiła bardzo życzliwa i pozytywna autorka. W ramach akcji zajmowałam się jej debiutanckim romansem. Wykonałam redakcję językową na tekście, który zresztą bardzo mnie urzekł. Mogłam połączyć moją ulubioną czynność, czyli czytanie, z usprawnianiem tekstu na korzyść czytelnika. Tekst analizowałam w Wordzie, więc swoje uwagi lub propozycje zapisałam w komentarzach, do których autorka bez problemu się odniosła, akceptowała i chwaliła moje propozycje. Wspólnie stworzyłyśmy naprawdę świetny romans z przesłaniem, który na długo pozostanie w mojej pamięci. Książka nie została jeszcze opublikowana i nie wiem, na jakim etapie jest jej publikacja, jednak mam nadzieję, że kiedyś zobaczę tytuł na półce w księgarni i będę mogła ponownie oddać się treści książki. Współpraca zaowocowała niezapomnianym feedbackiem, pełnym ciepłych słów i motywacji do dalszego działania.

EP: Feedback – marzenie każdego korektora. Muszę Wam powiedzieć, że przez całe lata był to bardzo samotny zawód. W erze przed mediami społecznościowymi, grupami zawodowymi i kursami online korektor siedział sam na sam ze swoim laptopem i musiał się zmagać z syndromem oszusta, który pokazywał mu, jak wiele ów korektor jeszcze nie wie. Bo w tym zawodzie zawsze jest coś, czego jeszcze nie wiemy. Wydawcy rzadko kiedy mieli czas na obszerny feedback. Chyba że krytyczny, ale to mogło się skończyć dla korektora nie za dobrze.

Dlatego tak cenne jest, żeby zapomnieć na moment o swoim introwertyzmie – wiem, że wielu korektorów właśnie tak samych siebie postrzega – i dołączyć do grupy osób, które mają podobne wyzwania. Społeczność korektorów jest naprawdę wspierająca, to jedna z wielu zalet tego zawodu.

Mówię o wsparciu ze strony korektorów, bo autorzy nie zawsze potrafią dać nam feedback, jakiego byśmy oczekiwali.

Anna Gogacz: Jak już wcześniej wspomniałam, ani przez moment nie wahałam się, czy brać w ogóle udział w tej akcji, i w dodatku wyraziłam chęć współpracy z dwiema autorkami. Byłam bardzo podekscytowana, bardzo ciekawa, no a jednocześnie troszeczkę zestresowana, ale ciekawość zwyciężyła. Okazało się, że moje autorki są bardzo otwarte i już miały styczność z korektą, więc nie musiałam im niczego tłumaczyć, co znowu paradoksalnie bardzo mnie podbudowało.

Teksty, które dostałam, to krótkie opowiadania obyczajowe, sensacyjne oraz fantasy – w programie Word. Dwa z tych opowiadań szczególnie mi się spodobały. Moim zdaniem były świetnym materiałem wyjściowym na książki, czego zresztą nie omieszkałam zasugerować autorkom, a one były pozytywnie zaskoczone. Nawet uzyskałam obietnicę od jednej z dziewczyn, że jeżeli taką książkę napisze, a bardzo intensywnie o tym myśli, to będę mogła zrobić redakcję i korektę. Także liczę na to mocno, jesteśmy cały czas w kontakcie i mam nadzieję, że to się uda.

W przypadku pierwszej autorki współpraca była płynna, chociaż momentami miałam wrażenie, że autorka sama nie do końca wiedziała, czego chce, ale ostatecznie udało się dojść do kompromisu i ustalić jakąś wersję. Tylko że niestety na koniec nie otrzymałam żadnego feedbacku, na który bardzo liczyłam. Zrobiło mi się troszeczkę przykro, kontakt się urwał, ale to wrażenie zatarła druga współpraca, która była po prostu fantastyczna. Bardzo, bardzo dobrze się zrozumiałyśmy, już nawet na etapie wstępnych, powitalnych maili, płynnie uporałyśmy się ze wszystkimi poprawkami w tekście. Na koniec dostałam tak kwiecistą opinię, że aż mi dech zaparło. Do dzisiaj utrzymuję ciepły kontakt z Dianą. Myślę, że ta współpraca ma jakąś przyszłość i byłam z niej bardzo zadowolona.

EP: Już rozumiecie, co miałam na myśli, kiedy mówiłam, że autorzy nie zawsze dają nam feedback, jakiego byśmy oczekiwali? Czasem dzieje się tak dlatego, że sama korekta to dla nich trudne doświadczenie i potrzebują czasu, żeby przespać się z tymi wszystkimi czerwonymi poprawkami. Tu ogromna rola korektora, by wytłumaczyć, że korekta to nie krytyka. Innym razem autor jest nawet zadowolony z ostatecznej wersji tekstu, ale sam nie zna się na języku na tyle, żeby powiedzieć, co się zmieniło na plus i za co jest wdzięczny. A czasem jest po prostu człowiekiem, który zleca usługę, odbiera tekst i wraca do swoich spraw. Tak jak my wychodzimy od fryzjera czy dentysty, rzucając krótkie „do widzenia”. Nie zawsze zachwycamy się cudownym cięciem czy pięknie osadzoną plombą. Wszystkie te możliwości trzeba wziąć pod uwagę. Doceniać pozytywne słowa, a z każdej współpracy wyciągać lekcję.

A teraz uważajcie, bo Was zaskoczę. Jeśli myślicie, że wszyscy korektorzy są introwertykami, to posłuchajcie, jak do współpracy z autorką podeszła Ola.

Aleksandra Kornacka: Autorka, z którą miałam przyjemność współpracować, Karolina, napisała debiutancką książkę, która jest pewnego rodzaju zapisem jej wspomnień i doświadczeń związanych z walką z chorobą i trudnościami zdrowotnymi. Ma pokazać jej perspektywę i wesprzeć inne kobiety, które są w podobnej sytuacji. Po skontaktowaniu się z Karoliną zaproponowałam jej krótką rozmowę, tak żebyśmy mogły się poznać i żebym dowiedziała się więcej o tej historii i samym pomyśle na książkę. Chciałam opowiedzieć jej też, jak wygląda praca korektora – no a w tym wypadku redaktora – czego może się spodziewać, a czego nie, bo myślę, że właściwe zrozumienie wzajemnych ról w czasie pracy bardzo pomaga w dalszym kontakcie. Spotkałyśmy się na wideokonferencji i w ciągu godziny udało nam się omówić praktycznie wszystkie najważniejsze kwestie związane z pracą, a mnie poznać historię Karoliny na tyle dobrze, że mogłam zabrać się za redakcję.

W ramach akcji parowania otrzymałam fragment książki Karoliny, dokładnie – pierwsze rozdziały. Pracowałyśmy standardowo w Wordzie, w trybie śledzenia zmian, a do fragmentów, które wydawały mi się istotne do doprecyzowania czy do rozwinięcia, dodawałam Karolinie komentarze. Odsyłając plik, oczywiście opisałam jej dokładnie, w jaki sposób go czytać, jak odpowiadać na komentarze i jak zapisywać sam plik, tak żebyśmy wszystkie zmiany miały w oddzielnych wersjach.

Kiedy oddałam Karolinie plik z dopiskiem „final”, zapytałam ją, jak podobała jej się taka współpraca z redaktorem, bo to było jej pierwsze zetknięcie się z taką rolą, no i jak ocenia moją pracę. Przyznała, że jest bardzo zadowolona z aktualnego kształtu tekstu i że zaczęła inaczej patrzeć na pisanie i na to, jak to, co chce przekazać w danym fragmencie tekstu, nawet tym najmniejszym, odebrałby czytelnik.

EP: Piękna historia profesjonalnej współpracy – autorka została od początku do końca przeprowadzona przez cały proces, zarówno od strony merytorycznej, jak i technicznej. Pamiętacie, jak Ola opowiadała w poprzednim odcinku, że przed Akademią robiła tylko korekty wpisów na blogi i postów do mediów społecznościowych – wyłącznie pro bono, bo nie czuła się na siłach, żeby podjąć większą współpracę? Czy z tego, co przed chwilą usłyszeliśmy, jawi się obraz obraz kobiety niepewnej swoich kompetencji zawodowych? Myślę, że jest wręcz odwrotnie, i ogromnie się cieszę, że Ola miała okazję się o tym przekonać w praktyce.

Ola podkreśliła, że wykonywała w zasadzie nie korektę, ale redakcję. Bo rzeczywiście niemal każde pierwsze czytanie tekstu po autorze należałoby nazwać redakcją. I takiego podejścia do poprawek uczymy się na kursie, który dla uproszczenia nazywa się Akademią KOREKTY tekstu. Karolina też zaznacza, że zredagowała tekst swojej autorki:

Karolina Przybył: Po rozpoczęciu akcji parowania szybko nawiązałam kontakt z moją autorką. Autorka pozwoliła mi na pracę z tekstem, którą w zasadzie należałoby nazwać redakcją. Pracowałyśmy w Wordzie, w trybie śledzenia zmian. Bardzo ważne jest to, że przez cały czas miałyśmy ze sobą kontakt mailowy i gdy miałam wątpliwości dotyczące konstrukcji powieści albo pytania dotyczące bohaterów, to bardzo szybko dostawałam informację zwrotną z wyjaśnieniami. To było o tyle istotne dla mnie, że od razu mogłam działać, nie czekając na kolejną turę poprawek autorki po przesłaniu przeze mnie pliku.

Na pewno dużym wyzwaniem było przeredagowywanie zdań w taki sposób, żeby zachować nadany im przez autorkę styl. Nie bez powodu tyle się o tym mówi na kursie, jest to bardzo ważne i trzeba się tego nauczyć. Pani Jadwiga z wdzięcznością przyjmowała wszystkie uwagi, chociaż nie ze wszystkimi się zgadzała. Przyjmowałam to na klatę. Wymieniłyśmy z autorką wiele maili i wspominała mi o tym, że bała się spojrzenia oka krytyka na swój tekst. Ostatecznie przyznała, że te obawy nie miały żadnych podstaw i że bardzo odpowiada jej mój sposób komunikacji i wskazywania błędów. Bardzo mnie to ucieszyło – to jest takie miłe, gdy otrzymuje się informację zwrotną. Bardzo mi zależało na tym, żeby nie czuła się przytłoczona poprawkami, które naniosłam.

Miałam możliwość pracować z tekstem fantasy, to był prolog i dwa pierwsze rozdziały powieści. Ogromnie ucieszyło mnie to, że tekst trafił w mój gust czytelniczy. Z naszej współpracy wyniosłam nie tylko ogrom praktycznej wiedzy, ale też się przy tym dobrze bawiłam. Czasami się bałam, bo niektóre sceny przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Tak to jest, kiedy taka miękka buła jak ja poprawia teksty w środku nocy, a zimowy wiatr świszczy za oknem. Pani Jadwiga to osoba z niesamowitą wyobraźnią. Wiem, że sięgnęłabym po jej książkę w księgarni. Zaskoczyło mnie to, że korekta może być taką fajną pracą. Na koniec naszej współpracy dostałam przemiłego maila, w którym przeczytałam, że pani Jadwiga kibicuje mi, jest pewna, że moi klienci będą tak samo zadowoleni z naszej współpracy jak ona. Pani Jadwigo, jeżeli Pani tego słucha, to serdecznie pozdrawiam.

EP: Pani Jadwigo, ogromne dzięki! Takie słowa są niesamowicie ważne dla korektora. Powiem Wam szczerze, że wzruszyłam się, słuchając słów Karoliny. Chyba też miękka buła ze mnie [śmiech]. A najbardziej wzruszyło mnie podejście Karoliny do tekstu – ta dbałość o komfort autorki, o zachowanie jej stylu, o owocną współpracę. Zawsze powtarzam kursantom, żeby z miłością podchodzić do tekstów. I kiedy widzę, że rzeczywiście to robią, wychodzi ze mnie rycząca ze wzruszenia buła. Nic na to nie poradzę.

Do tej pory korektorki opowiadały o pracy nad tekstami beletrystycznymi, ale do akcji parowania zgłaszają się też twórcy innych treści. Posłuchajcie, jak o swoich doświadczeniach opowiada Lidka.

Lidia Palusińska: Bardzo się ucieszyłam z przydzielonej mi pary, bo znałam Agnieszkę z jej działalności w internecie, korzystałam już z jej materiałów, byłam i nadal jestem subskrybentką jej newslettera. Nie wiem, czy Agnieszka miała jakieś obawy [co do naszej współpracy], nic mi o tym nie mówiła. Myślę, że Agnieszka bardzo świadomie zgłosiła się do akcji i wiedziała, na czym polega korekta tekstu. W którejś z poprzednich edycji Akademii Agnieszka była gościnią spotkania na żywo z kursantami, podczas którego opowiadała o tym, jak SEO może wspierać rozwój strony internetowej i biznesu korektora.

Szczerze mówiąc, nasza praca nad e-bookiem jeszcze się nie zakończyła. Ja wykonałam swoją pracę, natomiast nie poszłyśmy dalej ze względu na osobiste wydarzenia w życiu Agnieszki, które na jakiś czas wyłączyły ją z działalności. Plan jest taki, by już niedługo wrócić do pracy nad e-bookiem. Ale w międzyczasie nasza współpraca rozwinęła się w nieco inną stronę, jako że zajmuję się także pisaniem, copywritingiem i content writingiem, przygotowałam dla Agnieszki serię artykułów na tematy związane z SEO. Artykuły powstały na podstawie krótkich live’ów merytorycznych, które swego czasu Agnieszka organizowała w swoich mediach społecznościowych. Bardzo dużo się przy tym nauczyłam, bo doszlifowałam umiejętności tworzenia artykułów blogowych, ale także nauczyłam się mnóstwo na temat SEO.

EP: Ale ja lubię takie historie! Kompetencje językowe pozwalają rozwinąć w swojej działalności wiele ścieżek, które mogą się pięknie uzupełniać. A przy tym sprawiają, że trudno się znudzić swoją pracą. Ja też na początku łączyłam korektę z copywritingiem, później z transkrypcjami, teraz ze szkoleniami. Zawsze to korekta i redakcja były w centrum, ale wiedziałam, że mogę wokół nich wiele jeszcze zbudować. Nie wiem, czy jest na świecie drugi zawód, który miałby taki potencjał.

Przejdźmy do historii Dagmary – Dagmary, która została przeze mnie rzucona na głęboką wodę.

Dagmara Michalak: Gdy w końcu przyszedł mail z przydzieloną mi parą, poczułam… hmm… małe rozczarowanie i przerażenie jednocześnie, bo dostałam kontakt do szefowej redakcji wydawnictwa – do Niny. Wydawnictwo to zajmuje się książkami z gatunku marketingu, biznesu, coachingu, czyli tematów, na których totalnie się nie znam. Przypuszczam, że sama się w to wkopałam, wpisując w formularzu, że robiłam korektę dwóch tekstów do gazety małych i średnich przedsiębiorstw. Byłam przerażona, miałam pełno myśli w stylu „Jak ja sobie poradzę z taką tematyką? Ja nie czytam takich książek”. Ale dałam sobie chwilę na oddech i zaczęłam konstruować maila do redakcji. Był bardzo szybki odzew ze strony Niny, która przedstawiła mi kobiecy, redakcyjny team – dziewczyny, które zajmują się nie tylko pracą nad książkami, ale także tworzeniem treści na bloga i stronę internetową.

Robiłam tam przede wszystkim korekty opisów na okładki, dzięki czemu wreszcie pozbyłam się obaw co do korekty krótkich tekstów. Bo zawsze miałam wątpliwości, czy znajdę jakieś błędy – hmm, znowu – i ile będę mogła tak naprawdę poprawić. A te krótkie teksty, krótkie opisy były świetnym treningiem. Nina dała mi bardzo dużo swobody w zakresie zmian, jednak jednocześnie miałam od niej bardzo lakoniczny feedback – miły, ale lakoniczny, więc tak naprawdę nie jestem pewna, ile z zaproponowanych zmian ostatecznie weszło do tekstu.

Redakcja była także bardzo otwarta na moje propozycje, na przykład gdy przeglądałam PDF-a po składzie ich nowości wydawniczej, głównie pod kątem tego, czy można coś jeszcze wykorzystać do opisu na okładkę, i zauważyłam w tym pliku błędy składu, to miałam możliwość zrobić pełną korektę po składzie. Jako że nie do końca pewnie czułam się wtedy w pracy w Adobe Readerze, to była to dla mnie świetna okazja, żeby na spokojnie popracować nad gotowym plikiem i jednocześnie tysiące razy przewertować materiały od Ewy dotyczące błędów składu.

Moją drugą parą był Michał, który miał dla mnie do redakcji opowiadanie, które było już opublikowane na jego blogu, oraz pierwszy rozdział jego debiutanckiej powieści. Powieści, która jeszcze się pisze. Mogłam wtedy odetchnąć z ulgą, bo to była praca w Wordzie – dobrze mi znany teren. Michał nigdy nie miał do czynienia ani z korektą, ani z redakcją, więc w pierwszych mailach wyjaśniłam mu, jak wygląda taka praca, że pracuję w trybie śledzenia zmian, że wszelkie wątpliwości zaznaczam w komentarzach; uczuliłam go, żeby nie majstrował przy akceptowaniu zmian bez mojej wiedzy.

Był bardzo otwarty na zmiany. Myślę, że od razu załapaliśmy dobry kontakt, błyskawicznie odpisywał na maile. A to była moja pierwsza samodzielna redakcja tekstu fabularnego, więc byłam cała spięta, żeby wykonać ją dobrze, chciałam jednak dobrze wypaść i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Gdy wysłałam tekst, a Michał po dwóch godzinach odesłał plik, to prawie dostałam zawału, ale napisał mi wtedy wiele miłych słów. Nie wiedział, czego do końca się spodziewać, gdy zgłaszał się do akcji, ale tak właśnie wyobrażał sobie naszą współpracę. Praca nad tekstem była bardzo płynna, Michał był bardzo otwarty na zmiany, wręcz chciał, by „wytykać” mu błędy. Pytał, czy ma tendencję do konkretnych konstrukcji i nad czym mógłby jeszcze popracować. Myślę, że mogę powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że wypracowaliśmy razem kilka fajnych rozwiązań, szczególnie w dialogach. Inspiracja Beatą Kozidrak jest jednym z nich.

Powieść Michała ciągle się pisze. Dopytywał mnie, jak wyglądają korektorskie stawki, i powiedział, że wróci do mnie po redakcję, gdy powieść będzie ukończona. Trzymam go za słowo. Wiem, że ma już napisaną połowę, więc niedługo na pewno się przypomnę.

EP: Przypomnij się, Dagmaro, koniecznie! Inicjatywa – to nasze słowo klucz w Akademii.

Dużo różnych emocji było w tej wypowiedzi – strach, rozczarowanie, niepewność, ulga, radość. Tak wygląda, proszę państwa, życie korektora. Pracujemy z tekstami, ale też z ludźmi. Jak w pudełku czekoladek – nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi. Ale jak już zaczniemy biec, jak Forrest Gump, to nie ustawajmy w tym biegu, bo na horyzoncie jest nasz cel, to jest zarabianie na tym, co lubimy najbardziej, czyli na czytaniu.

Czego Cię nauczyła współpraca z autorem?

EP: Jeśli macie wrażenie, że tą nieudolną metaforą chciałam zakończyć odcinek, to wyprowadzę Was z błędu – zadałam dziewczynom jeszcze dwa pytania. A jedno z nich brzmiało: „Czego Cię nauczyła współpraca z autorem?”.

MF: Współpraca nauczyła mnie szczególnie odwagi. Uświadomiła mi, że ja, jako korektor, jestem po to, żeby pomóc, żeby autor przy mnie czuł się swobodnie i żeby mógł bez stresu podzielić się swoimi przemyśleniami odnośnie do tekstu. Dzięki współpracy rzeczywiście mogłam sprawdzić swoje umiejętności i utwierdzić się w przekonaniu, że właśnie to chciałabym robić w życiu. Myślę, że takie bezpłatne współprace są dobre dla początkujących korektorów, ponieważ możemy próbować swoich sił ze świadomością, że wciąż się uczymy, mamy prawo popełniać błędy i przy tym nawiązywać relacje z autorami, którzy może kiedyś podejmą z nami współpracę i będą chcieli wynagrodzić finansowo nasz trud włożony w usprawnienie ich tekstu.

EP: Monika powiedziała o odwadze i nabraniu pewności siebie. Podobne wnioski miała Karolina:

Karolina P: Przyznam bez bicia, że akcja parowania twórców z korektorami dodała mi trochę pewności siebie. Było to bardzo cenne doświadczenie. Nie jestem z natury przebojowa i wychodzenie do ludzi wymaga ode mnie dużo energii, dlatego zazdroszczę koleżankom z kursu, którym przychodzi to z taką łatwością. Podziwiam, bo to zupełnie nie moja bajka. Pewnie gdyby nie akcja parowania, jeszcze przez jakiś czas wahałabym się, czy proponować komukolwiek moje usługi. Od tamtego czasu miałam już okazję poprawiać kilka dłuższych i krótszych tekstów, a nawet e-booka z opowiadaniami. I myślę, że ta pierwsza współpraca i taki wspaniały kontakt z pisarką sprawiły, że odważyłam się wychodzić do ludzi z propozycją wykonania korekty lub redakcji.

EP: Bardzo mnie cieszą te słowa, bo choć akcja parowania nie daje wcale gwarancji na dalsze współprace i wejście przebojem do świata korekty – to by było za proste – to ma duży sens. Jej najważniejszym celem jest dodanie korektorom odwagi. Pokazanie, że nie taki autor straszny. I że mimo świadomości tego, jak wiele jeszcze nauki przed nami, już teraz możemy twórcom bardzo pomóc. Dagmara mówi o tym w ten sposób:

DM: Przede wszystkim mogłam się sprawdzić jako korektorka, mogłam wykorzystać zdobytą wiedzę oraz umiejętności, przekonać się, że umiem skutecznie pracować zarówno w Wordzie, jak i w PDF-ie, że potrafię pracować na krótkich, sprzedażowych tekstach, ale także na dłuższych, fabularnych formach. Czuję się dzięki temu pewniej w tym zawodzie, pozbyłam się początkowych obaw i wiem, że teraz pozostaje mi tylko budować portfolio i zdobywać kolejne doświadczenia.

Skrzydeł dodało mi to, że miałam bieżący feedback od autora i redakcji – no, tutaj lakoniczny, ale bardzo budujący i miły feedback. Przeczytałam wiele miłych słów i otrzymałam takie rekomendacje, o których mogłam tylko pomarzyć, gdy zapisywałam się do Akademii i gdy zgłaszałam się do akcji parowania.

EP: Kamila wspomina o innym ważnym aspekcie, który nazwałabym krótko: dystansem.

Kamila P: Ta współpraca nauczyła mnie jednego – już tak powiem krótko, bo w poprzednim pytaniu się rozgadałam – że nikt nie jest idealny. Nie bójmy się przyjmować pomocy od osób, które się na tym znają i mogą sprawić, że nasze teksty będą lepsze, przyjemniejsze dla potencjalnych czytelników. Mówię to zarówno jako korektorka – nanosiłam poprawki na tekst i starałam się, aby on był po prostu lepszy w odbiorze. Sama Natalka powiedziała: „Faktycznie, wow, czasem zmiana nawet tylko niektórych słów powoduje kolosalną różnicę”. I mówię to też jako twórca: dziewczyny i chłopacy – bo był też Alek, który pomagał nam w korekcie książki – też nauczyli nas nowego spojrzenia: żeby nie brać tak do siebie tych tekstów i dać sobie od nich odpocząć. To sprawia, że potem patrzymy na nie mniej emocjonalnie. To też nauczyło mnie, żeby nie brać moich tekstów zbyt emocjonalnie. Czasem za bardzo przywiązujemy się do tekstów, które napisaliśmy, a one wcale nie są takie idealne, jak nam się wydawało.

EP: Otwartość na poprawki jest ogromnie ważna. Ania wspomina, że autorka z jej pary chętnie zasięgała jej rad w kwestiach językowych. Czego zatem Ania nauczyła się dzięki tej współpracy?

AG: No, przede wszystkim cierpliwości i tego, że autorzy nie są nieomylni. Moja druga autorka bardzo często podpytywała mnie, jak poprawnie napisać to czy tamto, więc mogłam zabłysnąć troszeczkę swoją wiedzą. Ona była pod wrażeniem, a to z kolei spowodowało, że poczułam się pewniejsza, zdecydowanie bardziej uwierzyłam w siebie i zmotywowało mnie to do szukania kolejnych okazji, żeby budować i rozszerzać swoje korektorskie portfolio.

Miałam też jednorazową przygodę z beta-readingiem, zresztą z bardzo pozytywnym skutkiem, co nawet mnie zaskoczyło. Obecnie opiekuję się blogiem mojej koleżanki i stroną grupy stowarzyszenia diabetyków, a także u siebie w pracy często poprawiam branżowe teksty. Na razie non profit, ale powolutku szykuję się do rozwinięcia tych działań. Nie wywieram na sobie presji, ale też się nie cofam.

EP: Pamiętacie, jak w czasie najgłębszej pandemii ruszyło wyzwanie #hot16challenge2 i Krzysztof Zalewski śpiewał (nie bójcie się, nie będę śpiewać, zacytuję): „To nieprawda, że jak stajesz, to się cofasz. Stajesz, to stoisz. Lepiej, jaka piękna wiosna, popatrz”. Uwielbiam ten tekst. Jest kwintesencją mojego podejścia do życia. Moja droga do zawodu korektora była bardzo długa, bo w międzyczasie rodziły się moje dzieci i pracowałam wtedy w bardzo szczątkowym wymiarze. Opowiadałam o tym w 26 odcinku podcastu. Czy coś na tym straciłam? Nie, miałam okazję doświadczyć wielu pięknych wiosen.

Dajcie sobie czas – te słowa padają w Akademii korekty tekstu równie często jak „to zależy”. Działajcie, wykazujcie się inicjatywą, ale dajcie sobie czas. Tak jak powiedziała Ania: bez presji, ale do przodu.

Ola dodała do listy korzyści z akcji parowania bardzo praktyczny wymiar, mianowicie – nowe umiejętności organizowania swojej pracy.

AK: Po zakończeniu akcji autorka zdecydowała się powierzyć mi do redakcji całą swoją książkę, a to z kolei pozwoliło mi sprawdzić swoje umiejętności w dużo dłuższej formie niż te, które miałam szansę redagować do tej pory. Duże zlecenie wymaga od redaktora albo redaktorki na przykład skrupulatnego pilnowania stałości pewnych zapisów, nawet jeżeli pojawiają się tylko sporadycznie, jak zapisy dat czy liczb. Wdrożyłam do swojej pracy prowadzenie notatek, które ułatwiają redakcję.

EP: Inna bardzo praktyczna korzyść z korekty to po prostu nowe informacje z wielu różnych dziedzin. Posłuchajcie Lidii:

LP: Bardzo dużo nauczyłam się podczas pracy nad e-bookiem Agnieszki i myślę, że jeszcze dużo się nauczę, bo tak jak mówiłam, dalsze działania nad e-bookiem jeszcze przed nami. Samą korektę robiłam bardzo dokładnie, sprawdzałam wszystko, co budziło moje wątpliwości, ale jednocześnie starałam się też trzymać dobre tempo, żeby samej sobie narzucić rytm normalnej pracy. Myślę, że nauka na żywym organizmie jest zdecydowanie najlepsza. Teraz dzięki temu czuję się znacznie pewniej.

Tę pewność daje mi zarówno współpraca, która już miała miejsce, ale też materiały, które otrzymaliśmy wraz z wejściem do Akademii. Ciągle mam je pod ręką, wciąż z nich korzystam. Są to narzędzia, dzięki którym mogę jeszcze lepiej pracować nad tekstami. Wiem też, gdzie szukać wiedzy. A jak nie będę wiedzieć, to mam kogo podpytać, bo Akademia to także bardzo wspierająca grupa ludzi na Facebooku. Łączy nas to, że razem idziemy tą drogą, przechodzimy przez podobne dylematy, przez podobne trudności – wszyscy bardzo się tam wspierają.

Sama akcja parowania dała mi większą pewność siebie i ogromną motywację do działania. Wiem, że skoro poradziłam sobie z jednym tekstem, poradzę sobie z kolejnym, a później z kolejnym i z kolejnym. Współpraca z Agnieszką pozwoliła mi myśleć o sobie jako o profesjonalnym usługodawcy. Tego rodzaju współpraca to po prostu świetna okazja do szlifowania warsztatu, zdobycia doświadczenia i nowych kontaktów, które – tak jak w moim przypadku – mogą zaowocować dalszą współpracą z tym samym autorem, poznawaniem różnych nowych ścieżek rozwoju. Także bardzo polecam tę akcję kolejnym AKT-owiczom.

Sama akcja pozwoliła mi też nawiązać inne współprace. Raz, że dała mi tę odwagę, o której mówiłam, dwa – że dała mi pewność, że mam co zaoferować potencjalnym klientom, i zmotywowała mnie do poszukiwania kolejnych współprac. Pierwsza była z Agnieszką, o której już mówiłam (seria artykułów), ale mam też na koncie dwie inne. Jedna odbyła się jeszcze przed akcją parowania, była to korekta e-booka charytatywnego wydawanego na święta w grudniu przez Justynę Świetlicką, która znana jest w sieci jako Owsiana. Miałam także dość dużą współpracę copywriterską, obejmującą tworzenie opisów usług na stronę WWW. Aktualnie pracuję na etacie w branży IT, także bazę dodatkowych współprac buduję sobie powoli i na spokojnie.

EP: „Jaka piękna wiosna – popatrz!” – znów Zalewski i dawanie sobie czasu. To jest ogromnie ważne i bardzo się cieszę, że dziewczyny to podkreśliły.

Co powiedziałabyś korektorom, którzy są na początku swojej drogi?

EP: Na zakończenie mam dla Was kilka słów od absolwentek IV edycji Akademii korekty tekstu. To słowa skierowane do korektorów i korektorek będących jeszcze na początku swojej drogi zawodowej. Oddaję głos Karolinie:

Karolina P: Słuchajcie, nie bójcie się próbować. Można się szkolić w nieskończoność, ćwiczyć na sucho na różnych tekstach, ale w końcu trzeba opuścić swój bezpieczny grajdołek i wyjść do ludzi. Nie dajcie się przytłoczyć wewnętrznemu krytykowi, który się czai gdzieś tam z tyłu głowy. Po prostu zacznijcie, zanim poczujecie, że jesteście gotowi. Powtórzę: zacznijcie, zanim poczujecie, że jesteście gotowi. Inaczej nigdy nie przekonacie się, że tak naprawdę już jesteście gotowi, żeby działać. Akcja parowania może być tym klockiem domina, który pomoże rozpędzić się w zawodzie korektora i doda Wam wiary we własne możliwości. Mnie wątpliwości nie odstępują na krok, ale mam tę pewność, że z każdym dniem jestem coraz bliżej celu. Po prostu działam, bo nic samo się nie zrobi.

EP: Kamila stwierdziła, że pytanie jest trudne, ale z odpowiedzią poradziła sobie śpiewająco:

Kamila P: Ojejku, kiedy ja sama zadaję to pytanie na blogu, oczywiście nie korektorom, tylko pisarzom, mówią: „Jejku, to pytanie chyba było najtrudniejsze”. I teraz, kiedy ja mogę powiedzieć komuś dobre słowo i coś polecić na początku drogi, to też miałam z tym problem. Ale pierwsze, co bym powiedziała, to: nie bójcie się. Nie bójcie się już teraz wykorzystywać tej wiedzy, którą macie, bo ona jest ogromna, tylko Wy musicie uwierzyć, że faktycznie tak jest. Ja przez długi czas nie chciałam się przekonać o tym, że już mam ogromną wiedzę na temat korekty, i bałam się nanosić poprawki. A kiedy w to uwierzyłam, kiedy moje przyjaciółki mi to uświadomiły, poczułam się pewniejsza w korekcie i mimo że popełniam błędy – popełniałam i popełniać będę – to nie boję się tego, bo to jest po prostu rzeczą ludzką. Więc i Wy uwierzcie w swoje możliwości, w wiedzę, którą już macie, i przekuwajcie ją w dobro, dobro korektorskie oczywiście. No, mam nadzieję, że to będzie motywujące. Oby.

EP: To jest motywujące! A jak już przestaniecie się bać albo mimo strachu zaczniecie działać, to pamiętajcie o słowach Dagmary:

DM: Przede wszystkim: „Nie zniechęcać się”. Wiem, że jest to trudne na samym początku drogi. Sama nieraz zmagam się z myślami, że to przecież jest bez sensu, że świetnych korektorów jest ogrom i dlaczego ktoś miałby się zdecydować na współpracę właśnie ze mną. Ale na początku można zdecydować się na bezpłatną współpracę z autorami na przykład z Wattpada. Tam jest bardzo wiele osób szukających kogoś do beta-readingu albo do redakcji tekstu, więc dla nas jest to świetne ćwiczenie i okazja do nawiązywania kolejnych znajomości. Można także dołączyć do jakiegoś portalu, który publikuje opowiadania lub artykuły. Krok za krokiem, grosz do grosza, tekst za tekstem do portfolio – i będzie coraz lepiej.

Co też jest ważne: „Nie bać się prosić o pomoc”. Jako korektorzy ciągle się uczymy. Ten zawód to jest wieczny samorozwój. Nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego. Więc gdy tylko mamy wątpliwości i mamy wrażenie, że coś w danym fragmencie redagowanego przez nas tekstu nie gra, ale nie jesteśmy już pewni co, bo przeglądamy ten tekst i patrzymy na to zdanie już po raz dwudziesty, to zawsze lepiej zapytać zaprzyjaźnioną korektorkę lub korektora albo po prostu zapytać na naszej grupie kursowej, na której jest masa świetnych i pomocnych ludzi, którzy od razu odpowiedzą na Twoje pytanie. Pamiętajcie, że burza mózgów zawsze jest efektywna.

I najważniejsza rzecz: „Nie porównywać się do innych”. Każdy z nas ma inną sytuację życiową, inne możliwości i działa we własnym tempie. To, że nie zdobywasz zleceń tak szybko jak inni; to, że nie śmigasz tak w social mediach jak inni, nie znaczy, że nie nadajesz się do tego zawodu. To wymaga wytrwałości, ale każdy działa w inny sposób i to absolutnie nie jest nic złego.

EP: Jesteście już zmotywowani? Czujecie, że czas się wziąć do działania? W swoim tempie i dając sobie czas oczywiście. Jeśli jeszcze się wahacie, to zostawię Was na moment z Anią – bo co kilka razy powtórzone, to zapamiętane!

AG: No tutaj na pewno nie będę oryginalna, ale powiedziałabym przede wszystkim, że nie wolno się poddawać i nie wolno rezygnować. Trzeba dużo czytać, trzeba poszerzać swoje horyzonty, trzeba uzupełniać wiadomości, trzeba nawiązywać znajomości, trzeba głośno mówić o tym, co się robi, co się chce robić, bo poczta pantoflowa – wiadomo – działa bardzo dobrze i prędzej czy później będą z tego jakieś korzyści. Jeżeli naprawdę chcecie być korektorami, to musicie po prostu o to marzenie walczyć. Wiadomo, czasami zrobi się trzy kroki do przodu, czasami zrobi się krok do tyłu, bo tak to po prostu w naszym życiu jest, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Także jednym słowem – głowa do góry i do dzieła! Każda porażka nas czegoś uczy, trzeba o tym pamiętać i z każdego błędu wyciągnąć naukę, by iść dalej. Życzę powodzenia!

EP: Jeśli jesteście korektorami/korektorkami albo zamierzacie nimi być, to wiedzcie, że wśród Waszych koleżanek po fachu jest też Lidka, która ma dla Was takie mądre słowa:

LP: Uważam, że działanie rodzi działanie, więc warto działać, próbować i popełniać błędy po to, żeby się na nich uczyć. Ale przede wszystkim myślę, że warto odważyć się realizować swoje marzenia, a później nie bać się robić kolejnych kroków, dokształcać się. To dokształcanie bardzo wciąga, także uwaga – zwłaszcza jeśli korzysta się z wiedzy Ewy – ale daje też mnóstwo satysfakcji. Podobno korektor nigdy nie przestaje się uczyć, więc wszystkim życzę, żeby z radością wciąż uczyli się nowych rzeczy.

Czy coś jeszcze mogłabym powiedzieć? Chyba dwie rzeczy. Po pierwsze każdy, nawet korektor, może czasem popełnić błąd i nie warto wyrzucać sobie przez następne lata przepuszczonego przecinka albo literówki. Teraz, jak już mam tę wiedzę, jak patrzę na książkę i znajdę gdzieś jakąś literówkę, to z dużo większą łagodnością myślę o całym zespole redakcyjnym, bo nigdy nie wiemy, ile tych błędów było na początku i jaki ogrom pracy musieli wykonać redaktor, korektor, zanim ta książka ujrzała światło dzienne.

Jeszcze jedna ważna rzecz: korekta to jest taka profesja, w której mogą odnaleźć się ludzie po bardzo różnych kierunkach studiów i z przeróżnymi doświadczeniami życiowymi i zawodowymi. Nie trzeba być polonistą z doświadczenia, co potwierdzają uczestnicy ostatniej edycji [Akademii korekty tekstu]. Myślę, że polonistów była tam jednak mniejszość. Powiedziałabym zatem, że znajomość innych dziedzin i innych branż jest ogromnym atutem. To może być właśnie wyróżnik na rynku.

Korektor może pracować nie tylko przy książkach beletrystycznych, przy powieściach, o których pewnie bardzo dużo korektorów marzy, ale korektor może pracować wszędzie tam, gdzie są słowa, także przy poradnikach, przy literaturze branżowej, przy e-bookach specjalistycznych. Podczas Akademii Ewa udowadnia, że również przy grach planszowych, przy stronach internetowych – naprawdę, tych możliwości jest ogrom, także jeśli ktokolwiek się waha i boi, że nie pamięta, czym są imiesłowy, albo nie wie, czym jest przydawka, to może się niczym nie przejmować, bo tak naprawdę w tej pracy, poza odrobiną – no, może nie odrobiną, ale całkiem dużą ilością – wiedzy merytorycznej liczy się także nasze doświadczenie, które mamy z poprzednich branż czy prac.

EP: Zgadzam się z każdym słowem! A skoro do takiego praktycznego wymiaru zawodu korektora przeszliśmy, to posłuchajmy jeszcze Oli:

AK: Udział w Akademii korekty tekstu uświadomił mi, że korektor to nie jest osoba, która ma głowie wszystkie słowniki i zasady językowe. To osoba, która wie, gdzie sprawdzać i kogo prosić o pomoc. Co więcej, nie ma dwóch osób, które zrobią korektę dokładnie w ten sam sposób, nie ma więc jednego, idealnego rozwiązania. Uświadomienie sobie tego zajęło mi trochę czasu, ale bardzo pomogło w zdobywaniu pierwszych zleceń. No a później poszło już z górki.

EP: Życzę Wam, żebyście też dotarli do tego punktu, po którym jest już z górki. Uwierzcie, że on gdzieś tam jest, trzeba tylko stawiać krok za krokiem, żeby do niego dotrzeć. Być może będzie Wam dane iść tą drogą w towarzystwie kursantów Akademii korekty tekstu. Pamiętajcie, że kurs startuje tylko raz do roku – zawsze we wrześniu. Jeśli więc czujecie, że tak właśnie powinna wyglądać Wasza zawodowa przyszłość – śledźcie informacje o zapisach do kolejnych edycji.

Zostawię Was teraz ze słowami Moniki. Wsłuchajcie się w nie, bo nic bardziej motywującego dziś już nie usłyszycie:

MF: Jesteście światełkiem w tunelu dla autorów, którzy pragną podzielić się swoim tekstem, jednak nie do końca czują miętę do poprawności językowej. To właśnie Wy jesteście ich bohaterami i pomagacie usprawnić tekst, który pokochają przyszli czytelnicy. Bez Was nie byłoby tylu różnych książek, które rozwijają czytelników w wielu dziedzinach. Dzięki Wam czytanie jest prostsze i przyjemniejsze. Dzięki Wam autorzy mogą spać spokojnie. Głowa do góry! Bądźcie odważni, życzliwi dla innych korektorów i autorów, a każda współpraca będzie wnosić dużo dobrego do świata literatury. Powodzenia!

The post PDSK#029 Od teorii do praktyki. O pierwszej współpracy z autorem opowiadają kursantki Akademii korekty tekstu (część 2) (podcast) appeared first on Ewa Popielarz.

  continue reading

35 odcinków

Artwork
iconUdostępnij
 
Manage episode 340761474 series 2760076
Treść dostarczona przez Ewa Popielarz. Cała zawartość podcastów, w tym odcinki, grafika i opisy podcastów, jest przesyłana i udostępniana bezpośrednio przez Ewa Popielarz lub jego partnera na platformie podcastów. Jeśli uważasz, że ktoś wykorzystuje Twoje dzieło chronione prawem autorskim bez Twojej zgody, możesz postępować zgodnie z procedurą opisaną tutaj https://pl.player.fm/legal.

W poprzednim odcinku podcastu kursantki IV edycji Akademii korekty tekstu opowiedziały o tym, jakie obawy i jakie nadzieje towarzyszyły im przed udziałem w akcji parowania korektorów z twórcami, będącej zwieńczeniem kursu przygotowującego do zawodu korektora. Dzisiaj Monika, Lidia, Karolina, Kamila, Dagmara, Ania i Ola zdadzą Wam relację z przebiegu akcji i z tego, czego się dzięki niej nauczyły. Pierwsza współpraca z autorem zostaje w pamięci na długo. Jeśli ten moment jest jeszcze przed Wami – posłuchajcie, jakie rady mają dla Was absolwentki Akademii.

Subskrybuj: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | Inne

Montaż: Kamil Dudziński

Transkrypcja: Katarzyna Bień

Goście odcinka

Anna Gogacz

Monika Fabiszak

Aleksandra Kornacka

Dagmara Michalak

Lidia Palusińska

Kamila Pierzchała

Karolina Przybył

Plan odcinka

  1. Czy zajmowałaś się korektą jeszcze przed Akademią?
  2. Czego Cię nauczyła współpraca z autorem?
  3. Co powiedziałabyś korektorom, którzy są na początku swojej drogi?

Transkrypcja podcastu #029 Od teorii do praktyki. O pierwszej współpracy z autorem opowiadają kursantki Akademii korekty tekstu (część 2)

Jak przebiegała współpraca z autorem/autorką?

Ewa Popielarz: „Jak przebiegała współpraca z autorem/autorką?” – przy tym pytaniu dziewczyny tak się rozgadały, że pozostaje mi zamilknąć i oddać im głos. Zaczniemy od Kamili.

Kamila Pierzchała: I to będzie pytanie, na które na pewno się rozgadam, bo wzięłam udział [w akcji] zarówno jako korektorka, jak i twórca, dzięki czemu spojrzałam na akcję z dwóch różnych perspektyw. Już jako twórca znałam ją z poprzedniej edycji, a teraz [miałam ją poznać] jako korektor, czyli w z perspektywy zawodu, którego się uczyłam przez trzy miesiące profesjonalnie.

Jeżeli chodzi o stronę korektorską, to w ramach akcji otrzymałam do poprawki pierwsze rozdziały książki młodej pisarki, Natalki. Naprawdę świetnie nam się pracowało, ponieważ od razu zobaczyłyśmy, że nadajemy na podobnych falach. Połączyła nas też wspólna pasja pisarska – obie jesteśmy początkującymi osobami, które chcą wydać książkę, więc oprócz tego, że faktycznie naniosłam poprawki na to, co stworzyła już Natalka, to dużo rozmawiałyśmy o wydawniczym świecie, o tym, jak to wygląda. Ja podzieliłam się z nią też swoimi doświadczeniami w prowadzeniu bookstagrama, na którym mam kontakt z autorami jako recenzentka książek. Nawet wysłałam jej swój tekst, żeby ona też zobaczyła mnie od strony pisarskiej, powiedziała, co sądzi o mojej książce i – to zabawne – też wyłapała kilka błędów, których ja nie spostrzegłam wcześniej. Ani ja, ani moja siostra, ani osoba, która pomagała nam w korekcie – to też była osoba z AKT. Dostrzegłam więc jej stronę korektorską i naprawdę świetnie nam się pracowało i do teraz wymieniamy się fragmentami swoich książek, wspierając się w tych trudnych początkach, bo nie ukrywajmy, że teraz świat wydawniczy jest tak duży, że ciężko na nim zaistnieć.

Ja sama już staram się od jakiegoś czasu wydać swoją książkę i otrzymałam kilka odmów, chociaż mam nadzieję, że teraz dzięki korekcie – tutaj serdeczne uściski dla Kasi i Iwony, które już ostatecznie pomagają nam teraz, mnie i mojej siostrze – w końcu uda się wydać nasze najnowsze dwie książki. Także, dziewczyny, ściskam Was mocno i mam nadzieję, że niedługo będziemy świętować nasz wspólny sukces!

EP: Też mam taką nadzieję i mocno trzymam za to kciuki! Kamila wspomniała o bardzo ważnej rzeczy – zwróciliście na to uwagę? Powiedziała, że w książce, która już była po korekcie, ktoś inny jeszcze znalazł błąd. I to był błąd, którego ona sama nie widziała. Jest to dla nas podwójna lekcja.

Po pierwsze – tak jak nie można być filozofem we własnym kraju, tak samo nie można być korektorem własnych tekstów. Pewnych swoich manier czy błędów po prostu nie widzimy. Jeśli sami napiszemy jakieś zdanie, to trudno nam sobie wyobrazić, że mogłoby brzmieć inaczej. Korekta autorska ma sens dopiero po czasie, kiedy tekst swoje odleży i już zapomnimy, jak brzmiał. Ale tak czy inaczej – spojrzenie człowieka z zewnątrz zawsze jest cenne.

Po drugie – korektor to nie cudotwórca. Korektor ma sprawić, żeby tekst był lepszy, nie żeby był perfekcyjny. Jesteśmy tylko ludźmi i zawsze coś nam może umknąć. Do tego zawsze coś można napisać jeszcze inaczej, jeszcze lepiej. Jeśli piszecie swoje teksty, to wiecie, że jak sami sobie nie powiemy „dość!”, to poprawki można by nanosić w nieskończoność. Oczywiście są też ewidentne błędy i takie korektor powinien wyłapać – a zrobi to lepiej, jeśli ma wiedzę i doświadczenie. To zawód, w którym z roku na rok jesteśmy coraz lepsi. Na początku może to być frustrujące, ale ci, którzy przetrwają te trudne pierwsze miesiące nauki, będą sowicie wynagrodzeni. Bo po czasie zobaczą, jak ogromne zrobili postępy.

A przy tym będą mieli okazję przeczytać wiele tekstów, po które często sami by sięgnęli dla czystej przyjemności lektury. Na taką powieść trafiła w ramach akcji parowania z twórcami Monika.

Monika Fabiszak: Mnie się trafiła bardzo życzliwa i pozytywna autorka. W ramach akcji zajmowałam się jej debiutanckim romansem. Wykonałam redakcję językową na tekście, który zresztą bardzo mnie urzekł. Mogłam połączyć moją ulubioną czynność, czyli czytanie, z usprawnianiem tekstu na korzyść czytelnika. Tekst analizowałam w Wordzie, więc swoje uwagi lub propozycje zapisałam w komentarzach, do których autorka bez problemu się odniosła, akceptowała i chwaliła moje propozycje. Wspólnie stworzyłyśmy naprawdę świetny romans z przesłaniem, który na długo pozostanie w mojej pamięci. Książka nie została jeszcze opublikowana i nie wiem, na jakim etapie jest jej publikacja, jednak mam nadzieję, że kiedyś zobaczę tytuł na półce w księgarni i będę mogła ponownie oddać się treści książki. Współpraca zaowocowała niezapomnianym feedbackiem, pełnym ciepłych słów i motywacji do dalszego działania.

EP: Feedback – marzenie każdego korektora. Muszę Wam powiedzieć, że przez całe lata był to bardzo samotny zawód. W erze przed mediami społecznościowymi, grupami zawodowymi i kursami online korektor siedział sam na sam ze swoim laptopem i musiał się zmagać z syndromem oszusta, który pokazywał mu, jak wiele ów korektor jeszcze nie wie. Bo w tym zawodzie zawsze jest coś, czego jeszcze nie wiemy. Wydawcy rzadko kiedy mieli czas na obszerny feedback. Chyba że krytyczny, ale to mogło się skończyć dla korektora nie za dobrze.

Dlatego tak cenne jest, żeby zapomnieć na moment o swoim introwertyzmie – wiem, że wielu korektorów właśnie tak samych siebie postrzega – i dołączyć do grupy osób, które mają podobne wyzwania. Społeczność korektorów jest naprawdę wspierająca, to jedna z wielu zalet tego zawodu.

Mówię o wsparciu ze strony korektorów, bo autorzy nie zawsze potrafią dać nam feedback, jakiego byśmy oczekiwali.

Anna Gogacz: Jak już wcześniej wspomniałam, ani przez moment nie wahałam się, czy brać w ogóle udział w tej akcji, i w dodatku wyraziłam chęć współpracy z dwiema autorkami. Byłam bardzo podekscytowana, bardzo ciekawa, no a jednocześnie troszeczkę zestresowana, ale ciekawość zwyciężyła. Okazało się, że moje autorki są bardzo otwarte i już miały styczność z korektą, więc nie musiałam im niczego tłumaczyć, co znowu paradoksalnie bardzo mnie podbudowało.

Teksty, które dostałam, to krótkie opowiadania obyczajowe, sensacyjne oraz fantasy – w programie Word. Dwa z tych opowiadań szczególnie mi się spodobały. Moim zdaniem były świetnym materiałem wyjściowym na książki, czego zresztą nie omieszkałam zasugerować autorkom, a one były pozytywnie zaskoczone. Nawet uzyskałam obietnicę od jednej z dziewczyn, że jeżeli taką książkę napisze, a bardzo intensywnie o tym myśli, to będę mogła zrobić redakcję i korektę. Także liczę na to mocno, jesteśmy cały czas w kontakcie i mam nadzieję, że to się uda.

W przypadku pierwszej autorki współpraca była płynna, chociaż momentami miałam wrażenie, że autorka sama nie do końca wiedziała, czego chce, ale ostatecznie udało się dojść do kompromisu i ustalić jakąś wersję. Tylko że niestety na koniec nie otrzymałam żadnego feedbacku, na który bardzo liczyłam. Zrobiło mi się troszeczkę przykro, kontakt się urwał, ale to wrażenie zatarła druga współpraca, która była po prostu fantastyczna. Bardzo, bardzo dobrze się zrozumiałyśmy, już nawet na etapie wstępnych, powitalnych maili, płynnie uporałyśmy się ze wszystkimi poprawkami w tekście. Na koniec dostałam tak kwiecistą opinię, że aż mi dech zaparło. Do dzisiaj utrzymuję ciepły kontakt z Dianą. Myślę, że ta współpraca ma jakąś przyszłość i byłam z niej bardzo zadowolona.

EP: Już rozumiecie, co miałam na myśli, kiedy mówiłam, że autorzy nie zawsze dają nam feedback, jakiego byśmy oczekiwali? Czasem dzieje się tak dlatego, że sama korekta to dla nich trudne doświadczenie i potrzebują czasu, żeby przespać się z tymi wszystkimi czerwonymi poprawkami. Tu ogromna rola korektora, by wytłumaczyć, że korekta to nie krytyka. Innym razem autor jest nawet zadowolony z ostatecznej wersji tekstu, ale sam nie zna się na języku na tyle, żeby powiedzieć, co się zmieniło na plus i za co jest wdzięczny. A czasem jest po prostu człowiekiem, który zleca usługę, odbiera tekst i wraca do swoich spraw. Tak jak my wychodzimy od fryzjera czy dentysty, rzucając krótkie „do widzenia”. Nie zawsze zachwycamy się cudownym cięciem czy pięknie osadzoną plombą. Wszystkie te możliwości trzeba wziąć pod uwagę. Doceniać pozytywne słowa, a z każdej współpracy wyciągać lekcję.

A teraz uważajcie, bo Was zaskoczę. Jeśli myślicie, że wszyscy korektorzy są introwertykami, to posłuchajcie, jak do współpracy z autorką podeszła Ola.

Aleksandra Kornacka: Autorka, z którą miałam przyjemność współpracować, Karolina, napisała debiutancką książkę, która jest pewnego rodzaju zapisem jej wspomnień i doświadczeń związanych z walką z chorobą i trudnościami zdrowotnymi. Ma pokazać jej perspektywę i wesprzeć inne kobiety, które są w podobnej sytuacji. Po skontaktowaniu się z Karoliną zaproponowałam jej krótką rozmowę, tak żebyśmy mogły się poznać i żebym dowiedziała się więcej o tej historii i samym pomyśle na książkę. Chciałam opowiedzieć jej też, jak wygląda praca korektora – no a w tym wypadku redaktora – czego może się spodziewać, a czego nie, bo myślę, że właściwe zrozumienie wzajemnych ról w czasie pracy bardzo pomaga w dalszym kontakcie. Spotkałyśmy się na wideokonferencji i w ciągu godziny udało nam się omówić praktycznie wszystkie najważniejsze kwestie związane z pracą, a mnie poznać historię Karoliny na tyle dobrze, że mogłam zabrać się za redakcję.

W ramach akcji parowania otrzymałam fragment książki Karoliny, dokładnie – pierwsze rozdziały. Pracowałyśmy standardowo w Wordzie, w trybie śledzenia zmian, a do fragmentów, które wydawały mi się istotne do doprecyzowania czy do rozwinięcia, dodawałam Karolinie komentarze. Odsyłając plik, oczywiście opisałam jej dokładnie, w jaki sposób go czytać, jak odpowiadać na komentarze i jak zapisywać sam plik, tak żebyśmy wszystkie zmiany miały w oddzielnych wersjach.

Kiedy oddałam Karolinie plik z dopiskiem „final”, zapytałam ją, jak podobała jej się taka współpraca z redaktorem, bo to było jej pierwsze zetknięcie się z taką rolą, no i jak ocenia moją pracę. Przyznała, że jest bardzo zadowolona z aktualnego kształtu tekstu i że zaczęła inaczej patrzeć na pisanie i na to, jak to, co chce przekazać w danym fragmencie tekstu, nawet tym najmniejszym, odebrałby czytelnik.

EP: Piękna historia profesjonalnej współpracy – autorka została od początku do końca przeprowadzona przez cały proces, zarówno od strony merytorycznej, jak i technicznej. Pamiętacie, jak Ola opowiadała w poprzednim odcinku, że przed Akademią robiła tylko korekty wpisów na blogi i postów do mediów społecznościowych – wyłącznie pro bono, bo nie czuła się na siłach, żeby podjąć większą współpracę? Czy z tego, co przed chwilą usłyszeliśmy, jawi się obraz obraz kobiety niepewnej swoich kompetencji zawodowych? Myślę, że jest wręcz odwrotnie, i ogromnie się cieszę, że Ola miała okazję się o tym przekonać w praktyce.

Ola podkreśliła, że wykonywała w zasadzie nie korektę, ale redakcję. Bo rzeczywiście niemal każde pierwsze czytanie tekstu po autorze należałoby nazwać redakcją. I takiego podejścia do poprawek uczymy się na kursie, który dla uproszczenia nazywa się Akademią KOREKTY tekstu. Karolina też zaznacza, że zredagowała tekst swojej autorki:

Karolina Przybył: Po rozpoczęciu akcji parowania szybko nawiązałam kontakt z moją autorką. Autorka pozwoliła mi na pracę z tekstem, którą w zasadzie należałoby nazwać redakcją. Pracowałyśmy w Wordzie, w trybie śledzenia zmian. Bardzo ważne jest to, że przez cały czas miałyśmy ze sobą kontakt mailowy i gdy miałam wątpliwości dotyczące konstrukcji powieści albo pytania dotyczące bohaterów, to bardzo szybko dostawałam informację zwrotną z wyjaśnieniami. To było o tyle istotne dla mnie, że od razu mogłam działać, nie czekając na kolejną turę poprawek autorki po przesłaniu przeze mnie pliku.

Na pewno dużym wyzwaniem było przeredagowywanie zdań w taki sposób, żeby zachować nadany im przez autorkę styl. Nie bez powodu tyle się o tym mówi na kursie, jest to bardzo ważne i trzeba się tego nauczyć. Pani Jadwiga z wdzięcznością przyjmowała wszystkie uwagi, chociaż nie ze wszystkimi się zgadzała. Przyjmowałam to na klatę. Wymieniłyśmy z autorką wiele maili i wspominała mi o tym, że bała się spojrzenia oka krytyka na swój tekst. Ostatecznie przyznała, że te obawy nie miały żadnych podstaw i że bardzo odpowiada jej mój sposób komunikacji i wskazywania błędów. Bardzo mnie to ucieszyło – to jest takie miłe, gdy otrzymuje się informację zwrotną. Bardzo mi zależało na tym, żeby nie czuła się przytłoczona poprawkami, które naniosłam.

Miałam możliwość pracować z tekstem fantasy, to był prolog i dwa pierwsze rozdziały powieści. Ogromnie ucieszyło mnie to, że tekst trafił w mój gust czytelniczy. Z naszej współpracy wyniosłam nie tylko ogrom praktycznej wiedzy, ale też się przy tym dobrze bawiłam. Czasami się bałam, bo niektóre sceny przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Tak to jest, kiedy taka miękka buła jak ja poprawia teksty w środku nocy, a zimowy wiatr świszczy za oknem. Pani Jadwiga to osoba z niesamowitą wyobraźnią. Wiem, że sięgnęłabym po jej książkę w księgarni. Zaskoczyło mnie to, że korekta może być taką fajną pracą. Na koniec naszej współpracy dostałam przemiłego maila, w którym przeczytałam, że pani Jadwiga kibicuje mi, jest pewna, że moi klienci będą tak samo zadowoleni z naszej współpracy jak ona. Pani Jadwigo, jeżeli Pani tego słucha, to serdecznie pozdrawiam.

EP: Pani Jadwigo, ogromne dzięki! Takie słowa są niesamowicie ważne dla korektora. Powiem Wam szczerze, że wzruszyłam się, słuchając słów Karoliny. Chyba też miękka buła ze mnie [śmiech]. A najbardziej wzruszyło mnie podejście Karoliny do tekstu – ta dbałość o komfort autorki, o zachowanie jej stylu, o owocną współpracę. Zawsze powtarzam kursantom, żeby z miłością podchodzić do tekstów. I kiedy widzę, że rzeczywiście to robią, wychodzi ze mnie rycząca ze wzruszenia buła. Nic na to nie poradzę.

Do tej pory korektorki opowiadały o pracy nad tekstami beletrystycznymi, ale do akcji parowania zgłaszają się też twórcy innych treści. Posłuchajcie, jak o swoich doświadczeniach opowiada Lidka.

Lidia Palusińska: Bardzo się ucieszyłam z przydzielonej mi pary, bo znałam Agnieszkę z jej działalności w internecie, korzystałam już z jej materiałów, byłam i nadal jestem subskrybentką jej newslettera. Nie wiem, czy Agnieszka miała jakieś obawy [co do naszej współpracy], nic mi o tym nie mówiła. Myślę, że Agnieszka bardzo świadomie zgłosiła się do akcji i wiedziała, na czym polega korekta tekstu. W którejś z poprzednich edycji Akademii Agnieszka była gościnią spotkania na żywo z kursantami, podczas którego opowiadała o tym, jak SEO może wspierać rozwój strony internetowej i biznesu korektora.

Szczerze mówiąc, nasza praca nad e-bookiem jeszcze się nie zakończyła. Ja wykonałam swoją pracę, natomiast nie poszłyśmy dalej ze względu na osobiste wydarzenia w życiu Agnieszki, które na jakiś czas wyłączyły ją z działalności. Plan jest taki, by już niedługo wrócić do pracy nad e-bookiem. Ale w międzyczasie nasza współpraca rozwinęła się w nieco inną stronę, jako że zajmuję się także pisaniem, copywritingiem i content writingiem, przygotowałam dla Agnieszki serię artykułów na tematy związane z SEO. Artykuły powstały na podstawie krótkich live’ów merytorycznych, które swego czasu Agnieszka organizowała w swoich mediach społecznościowych. Bardzo dużo się przy tym nauczyłam, bo doszlifowałam umiejętności tworzenia artykułów blogowych, ale także nauczyłam się mnóstwo na temat SEO.

EP: Ale ja lubię takie historie! Kompetencje językowe pozwalają rozwinąć w swojej działalności wiele ścieżek, które mogą się pięknie uzupełniać. A przy tym sprawiają, że trudno się znudzić swoją pracą. Ja też na początku łączyłam korektę z copywritingiem, później z transkrypcjami, teraz ze szkoleniami. Zawsze to korekta i redakcja były w centrum, ale wiedziałam, że mogę wokół nich wiele jeszcze zbudować. Nie wiem, czy jest na świecie drugi zawód, który miałby taki potencjał.

Przejdźmy do historii Dagmary – Dagmary, która została przeze mnie rzucona na głęboką wodę.

Dagmara Michalak: Gdy w końcu przyszedł mail z przydzieloną mi parą, poczułam… hmm… małe rozczarowanie i przerażenie jednocześnie, bo dostałam kontakt do szefowej redakcji wydawnictwa – do Niny. Wydawnictwo to zajmuje się książkami z gatunku marketingu, biznesu, coachingu, czyli tematów, na których totalnie się nie znam. Przypuszczam, że sama się w to wkopałam, wpisując w formularzu, że robiłam korektę dwóch tekstów do gazety małych i średnich przedsiębiorstw. Byłam przerażona, miałam pełno myśli w stylu „Jak ja sobie poradzę z taką tematyką? Ja nie czytam takich książek”. Ale dałam sobie chwilę na oddech i zaczęłam konstruować maila do redakcji. Był bardzo szybki odzew ze strony Niny, która przedstawiła mi kobiecy, redakcyjny team – dziewczyny, które zajmują się nie tylko pracą nad książkami, ale także tworzeniem treści na bloga i stronę internetową.

Robiłam tam przede wszystkim korekty opisów na okładki, dzięki czemu wreszcie pozbyłam się obaw co do korekty krótkich tekstów. Bo zawsze miałam wątpliwości, czy znajdę jakieś błędy – hmm, znowu – i ile będę mogła tak naprawdę poprawić. A te krótkie teksty, krótkie opisy były świetnym treningiem. Nina dała mi bardzo dużo swobody w zakresie zmian, jednak jednocześnie miałam od niej bardzo lakoniczny feedback – miły, ale lakoniczny, więc tak naprawdę nie jestem pewna, ile z zaproponowanych zmian ostatecznie weszło do tekstu.

Redakcja była także bardzo otwarta na moje propozycje, na przykład gdy przeglądałam PDF-a po składzie ich nowości wydawniczej, głównie pod kątem tego, czy można coś jeszcze wykorzystać do opisu na okładkę, i zauważyłam w tym pliku błędy składu, to miałam możliwość zrobić pełną korektę po składzie. Jako że nie do końca pewnie czułam się wtedy w pracy w Adobe Readerze, to była to dla mnie świetna okazja, żeby na spokojnie popracować nad gotowym plikiem i jednocześnie tysiące razy przewertować materiały od Ewy dotyczące błędów składu.

Moją drugą parą był Michał, który miał dla mnie do redakcji opowiadanie, które było już opublikowane na jego blogu, oraz pierwszy rozdział jego debiutanckiej powieści. Powieści, która jeszcze się pisze. Mogłam wtedy odetchnąć z ulgą, bo to była praca w Wordzie – dobrze mi znany teren. Michał nigdy nie miał do czynienia ani z korektą, ani z redakcją, więc w pierwszych mailach wyjaśniłam mu, jak wygląda taka praca, że pracuję w trybie śledzenia zmian, że wszelkie wątpliwości zaznaczam w komentarzach; uczuliłam go, żeby nie majstrował przy akceptowaniu zmian bez mojej wiedzy.

Był bardzo otwarty na zmiany. Myślę, że od razu załapaliśmy dobry kontakt, błyskawicznie odpisywał na maile. A to była moja pierwsza samodzielna redakcja tekstu fabularnego, więc byłam cała spięta, żeby wykonać ją dobrze, chciałam jednak dobrze wypaść i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Gdy wysłałam tekst, a Michał po dwóch godzinach odesłał plik, to prawie dostałam zawału, ale napisał mi wtedy wiele miłych słów. Nie wiedział, czego do końca się spodziewać, gdy zgłaszał się do akcji, ale tak właśnie wyobrażał sobie naszą współpracę. Praca nad tekstem była bardzo płynna, Michał był bardzo otwarty na zmiany, wręcz chciał, by „wytykać” mu błędy. Pytał, czy ma tendencję do konkretnych konstrukcji i nad czym mógłby jeszcze popracować. Myślę, że mogę powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że wypracowaliśmy razem kilka fajnych rozwiązań, szczególnie w dialogach. Inspiracja Beatą Kozidrak jest jednym z nich.

Powieść Michała ciągle się pisze. Dopytywał mnie, jak wyglądają korektorskie stawki, i powiedział, że wróci do mnie po redakcję, gdy powieść będzie ukończona. Trzymam go za słowo. Wiem, że ma już napisaną połowę, więc niedługo na pewno się przypomnę.

EP: Przypomnij się, Dagmaro, koniecznie! Inicjatywa – to nasze słowo klucz w Akademii.

Dużo różnych emocji było w tej wypowiedzi – strach, rozczarowanie, niepewność, ulga, radość. Tak wygląda, proszę państwa, życie korektora. Pracujemy z tekstami, ale też z ludźmi. Jak w pudełku czekoladek – nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi. Ale jak już zaczniemy biec, jak Forrest Gump, to nie ustawajmy w tym biegu, bo na horyzoncie jest nasz cel, to jest zarabianie na tym, co lubimy najbardziej, czyli na czytaniu.

Czego Cię nauczyła współpraca z autorem?

EP: Jeśli macie wrażenie, że tą nieudolną metaforą chciałam zakończyć odcinek, to wyprowadzę Was z błędu – zadałam dziewczynom jeszcze dwa pytania. A jedno z nich brzmiało: „Czego Cię nauczyła współpraca z autorem?”.

MF: Współpraca nauczyła mnie szczególnie odwagi. Uświadomiła mi, że ja, jako korektor, jestem po to, żeby pomóc, żeby autor przy mnie czuł się swobodnie i żeby mógł bez stresu podzielić się swoimi przemyśleniami odnośnie do tekstu. Dzięki współpracy rzeczywiście mogłam sprawdzić swoje umiejętności i utwierdzić się w przekonaniu, że właśnie to chciałabym robić w życiu. Myślę, że takie bezpłatne współprace są dobre dla początkujących korektorów, ponieważ możemy próbować swoich sił ze świadomością, że wciąż się uczymy, mamy prawo popełniać błędy i przy tym nawiązywać relacje z autorami, którzy może kiedyś podejmą z nami współpracę i będą chcieli wynagrodzić finansowo nasz trud włożony w usprawnienie ich tekstu.

EP: Monika powiedziała o odwadze i nabraniu pewności siebie. Podobne wnioski miała Karolina:

Karolina P: Przyznam bez bicia, że akcja parowania twórców z korektorami dodała mi trochę pewności siebie. Było to bardzo cenne doświadczenie. Nie jestem z natury przebojowa i wychodzenie do ludzi wymaga ode mnie dużo energii, dlatego zazdroszczę koleżankom z kursu, którym przychodzi to z taką łatwością. Podziwiam, bo to zupełnie nie moja bajka. Pewnie gdyby nie akcja parowania, jeszcze przez jakiś czas wahałabym się, czy proponować komukolwiek moje usługi. Od tamtego czasu miałam już okazję poprawiać kilka dłuższych i krótszych tekstów, a nawet e-booka z opowiadaniami. I myślę, że ta pierwsza współpraca i taki wspaniały kontakt z pisarką sprawiły, że odważyłam się wychodzić do ludzi z propozycją wykonania korekty lub redakcji.

EP: Bardzo mnie cieszą te słowa, bo choć akcja parowania nie daje wcale gwarancji na dalsze współprace i wejście przebojem do świata korekty – to by było za proste – to ma duży sens. Jej najważniejszym celem jest dodanie korektorom odwagi. Pokazanie, że nie taki autor straszny. I że mimo świadomości tego, jak wiele jeszcze nauki przed nami, już teraz możemy twórcom bardzo pomóc. Dagmara mówi o tym w ten sposób:

DM: Przede wszystkim mogłam się sprawdzić jako korektorka, mogłam wykorzystać zdobytą wiedzę oraz umiejętności, przekonać się, że umiem skutecznie pracować zarówno w Wordzie, jak i w PDF-ie, że potrafię pracować na krótkich, sprzedażowych tekstach, ale także na dłuższych, fabularnych formach. Czuję się dzięki temu pewniej w tym zawodzie, pozbyłam się początkowych obaw i wiem, że teraz pozostaje mi tylko budować portfolio i zdobywać kolejne doświadczenia.

Skrzydeł dodało mi to, że miałam bieżący feedback od autora i redakcji – no, tutaj lakoniczny, ale bardzo budujący i miły feedback. Przeczytałam wiele miłych słów i otrzymałam takie rekomendacje, o których mogłam tylko pomarzyć, gdy zapisywałam się do Akademii i gdy zgłaszałam się do akcji parowania.

EP: Kamila wspomina o innym ważnym aspekcie, który nazwałabym krótko: dystansem.

Kamila P: Ta współpraca nauczyła mnie jednego – już tak powiem krótko, bo w poprzednim pytaniu się rozgadałam – że nikt nie jest idealny. Nie bójmy się przyjmować pomocy od osób, które się na tym znają i mogą sprawić, że nasze teksty będą lepsze, przyjemniejsze dla potencjalnych czytelników. Mówię to zarówno jako korektorka – nanosiłam poprawki na tekst i starałam się, aby on był po prostu lepszy w odbiorze. Sama Natalka powiedziała: „Faktycznie, wow, czasem zmiana nawet tylko niektórych słów powoduje kolosalną różnicę”. I mówię to też jako twórca: dziewczyny i chłopacy – bo był też Alek, który pomagał nam w korekcie książki – też nauczyli nas nowego spojrzenia: żeby nie brać tak do siebie tych tekstów i dać sobie od nich odpocząć. To sprawia, że potem patrzymy na nie mniej emocjonalnie. To też nauczyło mnie, żeby nie brać moich tekstów zbyt emocjonalnie. Czasem za bardzo przywiązujemy się do tekstów, które napisaliśmy, a one wcale nie są takie idealne, jak nam się wydawało.

EP: Otwartość na poprawki jest ogromnie ważna. Ania wspomina, że autorka z jej pary chętnie zasięgała jej rad w kwestiach językowych. Czego zatem Ania nauczyła się dzięki tej współpracy?

AG: No, przede wszystkim cierpliwości i tego, że autorzy nie są nieomylni. Moja druga autorka bardzo często podpytywała mnie, jak poprawnie napisać to czy tamto, więc mogłam zabłysnąć troszeczkę swoją wiedzą. Ona była pod wrażeniem, a to z kolei spowodowało, że poczułam się pewniejsza, zdecydowanie bardziej uwierzyłam w siebie i zmotywowało mnie to do szukania kolejnych okazji, żeby budować i rozszerzać swoje korektorskie portfolio.

Miałam też jednorazową przygodę z beta-readingiem, zresztą z bardzo pozytywnym skutkiem, co nawet mnie zaskoczyło. Obecnie opiekuję się blogiem mojej koleżanki i stroną grupy stowarzyszenia diabetyków, a także u siebie w pracy często poprawiam branżowe teksty. Na razie non profit, ale powolutku szykuję się do rozwinięcia tych działań. Nie wywieram na sobie presji, ale też się nie cofam.

EP: Pamiętacie, jak w czasie najgłębszej pandemii ruszyło wyzwanie #hot16challenge2 i Krzysztof Zalewski śpiewał (nie bójcie się, nie będę śpiewać, zacytuję): „To nieprawda, że jak stajesz, to się cofasz. Stajesz, to stoisz. Lepiej, jaka piękna wiosna, popatrz”. Uwielbiam ten tekst. Jest kwintesencją mojego podejścia do życia. Moja droga do zawodu korektora była bardzo długa, bo w międzyczasie rodziły się moje dzieci i pracowałam wtedy w bardzo szczątkowym wymiarze. Opowiadałam o tym w 26 odcinku podcastu. Czy coś na tym straciłam? Nie, miałam okazję doświadczyć wielu pięknych wiosen.

Dajcie sobie czas – te słowa padają w Akademii korekty tekstu równie często jak „to zależy”. Działajcie, wykazujcie się inicjatywą, ale dajcie sobie czas. Tak jak powiedziała Ania: bez presji, ale do przodu.

Ola dodała do listy korzyści z akcji parowania bardzo praktyczny wymiar, mianowicie – nowe umiejętności organizowania swojej pracy.

AK: Po zakończeniu akcji autorka zdecydowała się powierzyć mi do redakcji całą swoją książkę, a to z kolei pozwoliło mi sprawdzić swoje umiejętności w dużo dłuższej formie niż te, które miałam szansę redagować do tej pory. Duże zlecenie wymaga od redaktora albo redaktorki na przykład skrupulatnego pilnowania stałości pewnych zapisów, nawet jeżeli pojawiają się tylko sporadycznie, jak zapisy dat czy liczb. Wdrożyłam do swojej pracy prowadzenie notatek, które ułatwiają redakcję.

EP: Inna bardzo praktyczna korzyść z korekty to po prostu nowe informacje z wielu różnych dziedzin. Posłuchajcie Lidii:

LP: Bardzo dużo nauczyłam się podczas pracy nad e-bookiem Agnieszki i myślę, że jeszcze dużo się nauczę, bo tak jak mówiłam, dalsze działania nad e-bookiem jeszcze przed nami. Samą korektę robiłam bardzo dokładnie, sprawdzałam wszystko, co budziło moje wątpliwości, ale jednocześnie starałam się też trzymać dobre tempo, żeby samej sobie narzucić rytm normalnej pracy. Myślę, że nauka na żywym organizmie jest zdecydowanie najlepsza. Teraz dzięki temu czuję się znacznie pewniej.

Tę pewność daje mi zarówno współpraca, która już miała miejsce, ale też materiały, które otrzymaliśmy wraz z wejściem do Akademii. Ciągle mam je pod ręką, wciąż z nich korzystam. Są to narzędzia, dzięki którym mogę jeszcze lepiej pracować nad tekstami. Wiem też, gdzie szukać wiedzy. A jak nie będę wiedzieć, to mam kogo podpytać, bo Akademia to także bardzo wspierająca grupa ludzi na Facebooku. Łączy nas to, że razem idziemy tą drogą, przechodzimy przez podobne dylematy, przez podobne trudności – wszyscy bardzo się tam wspierają.

Sama akcja parowania dała mi większą pewność siebie i ogromną motywację do działania. Wiem, że skoro poradziłam sobie z jednym tekstem, poradzę sobie z kolejnym, a później z kolejnym i z kolejnym. Współpraca z Agnieszką pozwoliła mi myśleć o sobie jako o profesjonalnym usługodawcy. Tego rodzaju współpraca to po prostu świetna okazja do szlifowania warsztatu, zdobycia doświadczenia i nowych kontaktów, które – tak jak w moim przypadku – mogą zaowocować dalszą współpracą z tym samym autorem, poznawaniem różnych nowych ścieżek rozwoju. Także bardzo polecam tę akcję kolejnym AKT-owiczom.

Sama akcja pozwoliła mi też nawiązać inne współprace. Raz, że dała mi tę odwagę, o której mówiłam, dwa – że dała mi pewność, że mam co zaoferować potencjalnym klientom, i zmotywowała mnie do poszukiwania kolejnych współprac. Pierwsza była z Agnieszką, o której już mówiłam (seria artykułów), ale mam też na koncie dwie inne. Jedna odbyła się jeszcze przed akcją parowania, była to korekta e-booka charytatywnego wydawanego na święta w grudniu przez Justynę Świetlicką, która znana jest w sieci jako Owsiana. Miałam także dość dużą współpracę copywriterską, obejmującą tworzenie opisów usług na stronę WWW. Aktualnie pracuję na etacie w branży IT, także bazę dodatkowych współprac buduję sobie powoli i na spokojnie.

EP: „Jaka piękna wiosna – popatrz!” – znów Zalewski i dawanie sobie czasu. To jest ogromnie ważne i bardzo się cieszę, że dziewczyny to podkreśliły.

Co powiedziałabyś korektorom, którzy są na początku swojej drogi?

EP: Na zakończenie mam dla Was kilka słów od absolwentek IV edycji Akademii korekty tekstu. To słowa skierowane do korektorów i korektorek będących jeszcze na początku swojej drogi zawodowej. Oddaję głos Karolinie:

Karolina P: Słuchajcie, nie bójcie się próbować. Można się szkolić w nieskończoność, ćwiczyć na sucho na różnych tekstach, ale w końcu trzeba opuścić swój bezpieczny grajdołek i wyjść do ludzi. Nie dajcie się przytłoczyć wewnętrznemu krytykowi, który się czai gdzieś tam z tyłu głowy. Po prostu zacznijcie, zanim poczujecie, że jesteście gotowi. Powtórzę: zacznijcie, zanim poczujecie, że jesteście gotowi. Inaczej nigdy nie przekonacie się, że tak naprawdę już jesteście gotowi, żeby działać. Akcja parowania może być tym klockiem domina, który pomoże rozpędzić się w zawodzie korektora i doda Wam wiary we własne możliwości. Mnie wątpliwości nie odstępują na krok, ale mam tę pewność, że z każdym dniem jestem coraz bliżej celu. Po prostu działam, bo nic samo się nie zrobi.

EP: Kamila stwierdziła, że pytanie jest trudne, ale z odpowiedzią poradziła sobie śpiewająco:

Kamila P: Ojejku, kiedy ja sama zadaję to pytanie na blogu, oczywiście nie korektorom, tylko pisarzom, mówią: „Jejku, to pytanie chyba było najtrudniejsze”. I teraz, kiedy ja mogę powiedzieć komuś dobre słowo i coś polecić na początku drogi, to też miałam z tym problem. Ale pierwsze, co bym powiedziała, to: nie bójcie się. Nie bójcie się już teraz wykorzystywać tej wiedzy, którą macie, bo ona jest ogromna, tylko Wy musicie uwierzyć, że faktycznie tak jest. Ja przez długi czas nie chciałam się przekonać o tym, że już mam ogromną wiedzę na temat korekty, i bałam się nanosić poprawki. A kiedy w to uwierzyłam, kiedy moje przyjaciółki mi to uświadomiły, poczułam się pewniejsza w korekcie i mimo że popełniam błędy – popełniałam i popełniać będę – to nie boję się tego, bo to jest po prostu rzeczą ludzką. Więc i Wy uwierzcie w swoje możliwości, w wiedzę, którą już macie, i przekuwajcie ją w dobro, dobro korektorskie oczywiście. No, mam nadzieję, że to będzie motywujące. Oby.

EP: To jest motywujące! A jak już przestaniecie się bać albo mimo strachu zaczniecie działać, to pamiętajcie o słowach Dagmary:

DM: Przede wszystkim: „Nie zniechęcać się”. Wiem, że jest to trudne na samym początku drogi. Sama nieraz zmagam się z myślami, że to przecież jest bez sensu, że świetnych korektorów jest ogrom i dlaczego ktoś miałby się zdecydować na współpracę właśnie ze mną. Ale na początku można zdecydować się na bezpłatną współpracę z autorami na przykład z Wattpada. Tam jest bardzo wiele osób szukających kogoś do beta-readingu albo do redakcji tekstu, więc dla nas jest to świetne ćwiczenie i okazja do nawiązywania kolejnych znajomości. Można także dołączyć do jakiegoś portalu, który publikuje opowiadania lub artykuły. Krok za krokiem, grosz do grosza, tekst za tekstem do portfolio – i będzie coraz lepiej.

Co też jest ważne: „Nie bać się prosić o pomoc”. Jako korektorzy ciągle się uczymy. Ten zawód to jest wieczny samorozwój. Nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego. Więc gdy tylko mamy wątpliwości i mamy wrażenie, że coś w danym fragmencie redagowanego przez nas tekstu nie gra, ale nie jesteśmy już pewni co, bo przeglądamy ten tekst i patrzymy na to zdanie już po raz dwudziesty, to zawsze lepiej zapytać zaprzyjaźnioną korektorkę lub korektora albo po prostu zapytać na naszej grupie kursowej, na której jest masa świetnych i pomocnych ludzi, którzy od razu odpowiedzą na Twoje pytanie. Pamiętajcie, że burza mózgów zawsze jest efektywna.

I najważniejsza rzecz: „Nie porównywać się do innych”. Każdy z nas ma inną sytuację życiową, inne możliwości i działa we własnym tempie. To, że nie zdobywasz zleceń tak szybko jak inni; to, że nie śmigasz tak w social mediach jak inni, nie znaczy, że nie nadajesz się do tego zawodu. To wymaga wytrwałości, ale każdy działa w inny sposób i to absolutnie nie jest nic złego.

EP: Jesteście już zmotywowani? Czujecie, że czas się wziąć do działania? W swoim tempie i dając sobie czas oczywiście. Jeśli jeszcze się wahacie, to zostawię Was na moment z Anią – bo co kilka razy powtórzone, to zapamiętane!

AG: No tutaj na pewno nie będę oryginalna, ale powiedziałabym przede wszystkim, że nie wolno się poddawać i nie wolno rezygnować. Trzeba dużo czytać, trzeba poszerzać swoje horyzonty, trzeba uzupełniać wiadomości, trzeba nawiązywać znajomości, trzeba głośno mówić o tym, co się robi, co się chce robić, bo poczta pantoflowa – wiadomo – działa bardzo dobrze i prędzej czy później będą z tego jakieś korzyści. Jeżeli naprawdę chcecie być korektorami, to musicie po prostu o to marzenie walczyć. Wiadomo, czasami zrobi się trzy kroki do przodu, czasami zrobi się krok do tyłu, bo tak to po prostu w naszym życiu jest, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Także jednym słowem – głowa do góry i do dzieła! Każda porażka nas czegoś uczy, trzeba o tym pamiętać i z każdego błędu wyciągnąć naukę, by iść dalej. Życzę powodzenia!

EP: Jeśli jesteście korektorami/korektorkami albo zamierzacie nimi być, to wiedzcie, że wśród Waszych koleżanek po fachu jest też Lidka, która ma dla Was takie mądre słowa:

LP: Uważam, że działanie rodzi działanie, więc warto działać, próbować i popełniać błędy po to, żeby się na nich uczyć. Ale przede wszystkim myślę, że warto odważyć się realizować swoje marzenia, a później nie bać się robić kolejnych kroków, dokształcać się. To dokształcanie bardzo wciąga, także uwaga – zwłaszcza jeśli korzysta się z wiedzy Ewy – ale daje też mnóstwo satysfakcji. Podobno korektor nigdy nie przestaje się uczyć, więc wszystkim życzę, żeby z radością wciąż uczyli się nowych rzeczy.

Czy coś jeszcze mogłabym powiedzieć? Chyba dwie rzeczy. Po pierwsze każdy, nawet korektor, może czasem popełnić błąd i nie warto wyrzucać sobie przez następne lata przepuszczonego przecinka albo literówki. Teraz, jak już mam tę wiedzę, jak patrzę na książkę i znajdę gdzieś jakąś literówkę, to z dużo większą łagodnością myślę o całym zespole redakcyjnym, bo nigdy nie wiemy, ile tych błędów było na początku i jaki ogrom pracy musieli wykonać redaktor, korektor, zanim ta książka ujrzała światło dzienne.

Jeszcze jedna ważna rzecz: korekta to jest taka profesja, w której mogą odnaleźć się ludzie po bardzo różnych kierunkach studiów i z przeróżnymi doświadczeniami życiowymi i zawodowymi. Nie trzeba być polonistą z doświadczenia, co potwierdzają uczestnicy ostatniej edycji [Akademii korekty tekstu]. Myślę, że polonistów była tam jednak mniejszość. Powiedziałabym zatem, że znajomość innych dziedzin i innych branż jest ogromnym atutem. To może być właśnie wyróżnik na rynku.

Korektor może pracować nie tylko przy książkach beletrystycznych, przy powieściach, o których pewnie bardzo dużo korektorów marzy, ale korektor może pracować wszędzie tam, gdzie są słowa, także przy poradnikach, przy literaturze branżowej, przy e-bookach specjalistycznych. Podczas Akademii Ewa udowadnia, że również przy grach planszowych, przy stronach internetowych – naprawdę, tych możliwości jest ogrom, także jeśli ktokolwiek się waha i boi, że nie pamięta, czym są imiesłowy, albo nie wie, czym jest przydawka, to może się niczym nie przejmować, bo tak naprawdę w tej pracy, poza odrobiną – no, może nie odrobiną, ale całkiem dużą ilością – wiedzy merytorycznej liczy się także nasze doświadczenie, które mamy z poprzednich branż czy prac.

EP: Zgadzam się z każdym słowem! A skoro do takiego praktycznego wymiaru zawodu korektora przeszliśmy, to posłuchajmy jeszcze Oli:

AK: Udział w Akademii korekty tekstu uświadomił mi, że korektor to nie jest osoba, która ma głowie wszystkie słowniki i zasady językowe. To osoba, która wie, gdzie sprawdzać i kogo prosić o pomoc. Co więcej, nie ma dwóch osób, które zrobią korektę dokładnie w ten sam sposób, nie ma więc jednego, idealnego rozwiązania. Uświadomienie sobie tego zajęło mi trochę czasu, ale bardzo pomogło w zdobywaniu pierwszych zleceń. No a później poszło już z górki.

EP: Życzę Wam, żebyście też dotarli do tego punktu, po którym jest już z górki. Uwierzcie, że on gdzieś tam jest, trzeba tylko stawiać krok za krokiem, żeby do niego dotrzeć. Być może będzie Wam dane iść tą drogą w towarzystwie kursantów Akademii korekty tekstu. Pamiętajcie, że kurs startuje tylko raz do roku – zawsze we wrześniu. Jeśli więc czujecie, że tak właśnie powinna wyglądać Wasza zawodowa przyszłość – śledźcie informacje o zapisach do kolejnych edycji.

Zostawię Was teraz ze słowami Moniki. Wsłuchajcie się w nie, bo nic bardziej motywującego dziś już nie usłyszycie:

MF: Jesteście światełkiem w tunelu dla autorów, którzy pragną podzielić się swoim tekstem, jednak nie do końca czują miętę do poprawności językowej. To właśnie Wy jesteście ich bohaterami i pomagacie usprawnić tekst, który pokochają przyszli czytelnicy. Bez Was nie byłoby tylu różnych książek, które rozwijają czytelników w wielu dziedzinach. Dzięki Wam czytanie jest prostsze i przyjemniejsze. Dzięki Wam autorzy mogą spać spokojnie. Głowa do góry! Bądźcie odważni, życzliwi dla innych korektorów i autorów, a każda współpraca będzie wnosić dużo dobrego do świata literatury. Powodzenia!

The post PDSK#029 Od teorii do praktyki. O pierwszej współpracy z autorem opowiadają kursantki Akademii korekty tekstu (część 2) (podcast) appeared first on Ewa Popielarz.

  continue reading

35 odcinków

Wszystkie odcinki

×
 
Loading …

Zapraszamy w Player FM

Odtwarzacz FM skanuje sieć w poszukiwaniu wysokiej jakości podcastów, abyś mógł się nią cieszyć już teraz. To najlepsza aplikacja do podcastów, działająca na Androidzie, iPhonie i Internecie. Zarejestruj się, aby zsynchronizować subskrypcje na różnych urządzeniach.

 

Skrócona instrukcja obsługi