Artwork

Treść dostarczona przez naTemat.pl. Cała zawartość podcastów, w tym odcinki, grafika i opisy podcastów, jest przesyłana i udostępniana bezpośrednio przez naTemat.pl lub jego partnera na platformie podcastów. Jeśli uważasz, że ktoś wykorzystuje Twoje dzieło chronione prawem autorskim bez Twojej zgody, możesz postępować zgodnie z procedurą opisaną tutaj https://pl.player.fm/legal.
Player FM - aplikacja do podcastów
Przejdź do trybu offline z Player FM !

KORONAWIRUS BEZ CENZURY #35 | Cała prawda o testach na SARS-CoV-2

12:50
 
Udostępnij
 

Manage episode 280103786 series 2840225
Treść dostarczona przez naTemat.pl. Cała zawartość podcastów, w tym odcinki, grafika i opisy podcastów, jest przesyłana i udostępniana bezpośrednio przez naTemat.pl lub jego partnera na platformie podcastów. Jeśli uważasz, że ktoś wykorzystuje Twoje dzieło chronione prawem autorskim bez Twojej zgody, możesz postępować zgodnie z procedurą opisaną tutaj https://pl.player.fm/legal.

Nie ma testu, który byłby 100-proc. wiarygodny. Wskazuje na to rachunek prawdopodobieństwa. Każda metoda analityczna może dawać wyniki zarówno fałszywie dodatnie, jak i fałszywie ujemne. Najważniejsze, żeby było ich jak najmniej – mówi nam w podcaście "Koronawirus bez cenzury" dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Wirusolog opisał też każdy z testów. – Czym charakteryzują się poszczególne grupy testów? W pierwszej kolejności są to testy molekularne, wśród których najczęściej stosowane są testy oparte o technologię PCR połączone z odwrotną transkrypcją. Dlaczego taką? PCR jako sama metoda wykrywa wyłącznie DNA, a materiałem genetycznym koronawirusa jest jednoniciowe RNA, dlatego najpierw musimy przetłumaczyć to RNA na DNA, a następnie zwielokrotnić ilość tego DNA i stwierdzić, czy mamy do czynienia z zakażeniem – tłumaczy dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Testy PCR od samego początku pandemii do tej pory są traktowane jako te najbardziej miarodajne przy badaniu ostrej fazy zakażenia. Prawdopodobieństwo wyniku fałszywie dodatniego jest marginalne i wynosi 0,1 proc. Jedyną możliwością błędu w tym przypadku, jest pomieszanie próbek w laboratorium. – Trochę większe jest prawdopodobieństwo wyniku fałszywie ujemnego, bo zależy on od sposobu pobrania wymazu, czasu i miejsca pobrania wymazu oraz od transportu do laboratorium. Tych kilka elementów węzłowych może sprawić, że coś może pójść nie tak. W związku z tym możemy mieć pacjenta, który będzie zakażony koronawirusem, ale wynik będzie ujemny – twierdzi wirusolog. Ten rodzaj testów, jak podaje nasz rozmówca, mają trzy główne ograniczenia: czasowe – muszą być wykonane w odpowiednim czasie rozwoju wirusa, cenowe – są drogie jeśli ktoś chce wykonać je prywatnie i laboratoryjne – wymagają ogromnego zaplecza sprzętowego w laboratorium. Odpowiedzią na takie ograniczenia są testy antygenowe. – Jako pewną pomoc przyjęto użycie drugiej generacji testów wykrywających antygeny. Antygeny to białka, które występują na powierzchni koronawirusa. Stanowią one coś w rodzaju opakowania, obwoluty. W związku z tym nie wykrywamy materiału genetycznego, a jego zewnętrzną otoczkę – wyjaśnia dr Dzieciątkowski. Testy antygenowe sprowadzają się do pobrania wymazu z nosa i gardła, gdzie szuka się tych specyficznych białek. Zaletą takiego typu testów jest to, że nie wymagają żadnego skomplikowanego sprzętu i ich wynik pojawia się w ciągu 15-20 minut. – Ograniczeniem takich testów jest też określony moment, w którym możemy pobrać taki wymaz, bo inaczej wyniki będą fałszywie ujemne. Ale taki wynik może także dać próbka, do której wymaz został pobrany nieprawidłowo – podkreśla medyk i dodaje, że taki typ testów powinien być stosowany przy testowaniu osób już z objawami koronawirusa. Co z trzecim rodzajem testów na obecność koronawirusa? Posłuchaj naszego podcastu z rozmową Anny Kaczmarek z dr hab. Tomaszem Dzieciątkowskim.

  continue reading

983 odcinków

Artwork
iconUdostępnij
 
Manage episode 280103786 series 2840225
Treść dostarczona przez naTemat.pl. Cała zawartość podcastów, w tym odcinki, grafika i opisy podcastów, jest przesyłana i udostępniana bezpośrednio przez naTemat.pl lub jego partnera na platformie podcastów. Jeśli uważasz, że ktoś wykorzystuje Twoje dzieło chronione prawem autorskim bez Twojej zgody, możesz postępować zgodnie z procedurą opisaną tutaj https://pl.player.fm/legal.

Nie ma testu, który byłby 100-proc. wiarygodny. Wskazuje na to rachunek prawdopodobieństwa. Każda metoda analityczna może dawać wyniki zarówno fałszywie dodatnie, jak i fałszywie ujemne. Najważniejsze, żeby było ich jak najmniej – mówi nam w podcaście "Koronawirus bez cenzury" dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Wirusolog opisał też każdy z testów. – Czym charakteryzują się poszczególne grupy testów? W pierwszej kolejności są to testy molekularne, wśród których najczęściej stosowane są testy oparte o technologię PCR połączone z odwrotną transkrypcją. Dlaczego taką? PCR jako sama metoda wykrywa wyłącznie DNA, a materiałem genetycznym koronawirusa jest jednoniciowe RNA, dlatego najpierw musimy przetłumaczyć to RNA na DNA, a następnie zwielokrotnić ilość tego DNA i stwierdzić, czy mamy do czynienia z zakażeniem – tłumaczy dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Testy PCR od samego początku pandemii do tej pory są traktowane jako te najbardziej miarodajne przy badaniu ostrej fazy zakażenia. Prawdopodobieństwo wyniku fałszywie dodatniego jest marginalne i wynosi 0,1 proc. Jedyną możliwością błędu w tym przypadku, jest pomieszanie próbek w laboratorium. – Trochę większe jest prawdopodobieństwo wyniku fałszywie ujemnego, bo zależy on od sposobu pobrania wymazu, czasu i miejsca pobrania wymazu oraz od transportu do laboratorium. Tych kilka elementów węzłowych może sprawić, że coś może pójść nie tak. W związku z tym możemy mieć pacjenta, który będzie zakażony koronawirusem, ale wynik będzie ujemny – twierdzi wirusolog. Ten rodzaj testów, jak podaje nasz rozmówca, mają trzy główne ograniczenia: czasowe – muszą być wykonane w odpowiednim czasie rozwoju wirusa, cenowe – są drogie jeśli ktoś chce wykonać je prywatnie i laboratoryjne – wymagają ogromnego zaplecza sprzętowego w laboratorium. Odpowiedzią na takie ograniczenia są testy antygenowe. – Jako pewną pomoc przyjęto użycie drugiej generacji testów wykrywających antygeny. Antygeny to białka, które występują na powierzchni koronawirusa. Stanowią one coś w rodzaju opakowania, obwoluty. W związku z tym nie wykrywamy materiału genetycznego, a jego zewnętrzną otoczkę – wyjaśnia dr Dzieciątkowski. Testy antygenowe sprowadzają się do pobrania wymazu z nosa i gardła, gdzie szuka się tych specyficznych białek. Zaletą takiego typu testów jest to, że nie wymagają żadnego skomplikowanego sprzętu i ich wynik pojawia się w ciągu 15-20 minut. – Ograniczeniem takich testów jest też określony moment, w którym możemy pobrać taki wymaz, bo inaczej wyniki będą fałszywie ujemne. Ale taki wynik może także dać próbka, do której wymaz został pobrany nieprawidłowo – podkreśla medyk i dodaje, że taki typ testów powinien być stosowany przy testowaniu osób już z objawami koronawirusa. Co z trzecim rodzajem testów na obecność koronawirusa? Posłuchaj naszego podcastu z rozmową Anny Kaczmarek z dr hab. Tomaszem Dzieciątkowskim.

  continue reading

983 odcinków

Wszystkie odcinki

×
 
Loading …

Zapraszamy w Player FM

Odtwarzacz FM skanuje sieć w poszukiwaniu wysokiej jakości podcastów, abyś mógł się nią cieszyć już teraz. To najlepsza aplikacja do podcastów, działająca na Androidzie, iPhonie i Internecie. Zarejestruj się, aby zsynchronizować subskrypcje na różnych urządzeniach.

 

Skrócona instrukcja obsługi